Czas płynie nieubłaganie szybko, bowiem w najbliższą niedzielę minie już trzecia rocznica śmierci Wojciecha Młynarskiego. Bardzo brakuje mi jego nowych tekstów, dających nadzieję na lepsze jutro i wskazujących drogę, by zawsze postępować uczciwie i w zgodzie ze sobą. Chcąc uczcić tego wielkiego twórcę polskiej piosenki, po raz kolejny w historii niniejszego bloga dokonałam niemożliwego, gdyż wybrałam pięć jego piosenek, szczególnie bliskich memu sercu.
Rozpocznę od dwóch utworów, które nie dość, że pochodzą spod pióra Wojciecha Młynarskiego, to dodatkowo zostały przez niego zaśpiewane. Pierwsza piosenka funkcjonuje pod tytułem Ballada o tych, co się za pewnie poczuli, ale istnieją też wersje, gdzie słowo „ballada” zostało w tytule pominięte. Od strony muzycznej, jest to zwiewny walczyk autorstwa Jerzego Derfla. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że to właśnie z owym kompozytorem i pianistą Wojciech Młynarski stworzył w swoim życiu najwięcej utworów. Zachwyca mnie tu spójność tekstu z muzyką, szczególnie słyszalna w refrenie, gdzie podczas słów „wirują, wirują tysiące szprych”, melodia kręci się niczym katarynka, gwałtownie nabierając tempa. Warstwa melodyczna opisywanej piosenki pozwala (dzięki swej lekkości i taneczności) w pełni rozkwitnąć tekstowi. Co ciekawe, aktualność tych słów jest wręcz porażająca, wciąż bowiem na wysokich stanowiskach zasiadają osoby, którym władza i pewność siebie uderzają do głów. Wojciech Młynarski zachęca więc, by zawsze wpierw przemyśleć swoje zamierzenia, a potem dopiero wprowadzać je w życie, bo u schyłku danego planu „może zamienić się w marny żart, co się tak pięknie zaczęło”.
Kolejny utwór ma nieco lżejszy charakter, a w mojej opinii to jeden z najznakomitszych przykładów spójności tekstu z muzyką. Mam na myśli Daj des, skomponowane przez Janusza Senta. W kontekście tej piosenki, Wojciech Młynarski na jednym z koncertów przyznał, że jest to zaczyn musicalu, którego bohaterem będzie szekspirowski Otello. Musical wprawdzie nie powstał, ale piosenka została, choć jedyny związek, jaki dostrzegam pomiędzy słowami utworu a Otellem – to żona głównego bohatera o imieniu Desdemona. W humorystycznym tekście piosenki Daj des podmiot liryczny zwierza się ze swych małżeńskich problemów sąsiadowi pianiście, który jako zabawne przerywniki podaje mu na fortepianie dźwięki: „des”, „ges” i „as”. Kunszt owego tekstu dla mnie polega na tym, że każda fraza, zainicjowana podaniem dźwięku przez pianistę rozpoczyna się od słów, które zawierają w sobie konkretną, zagraną nutę, np. „des-demono”, „ges-tykulację”, czy „as-piracje”. Ponadto, w warstwie muzycznej mamy tu do czynienia z absolutnym popisem wirtuozerii pianistycznej Jerzego Derfla.
Wojciech Młynarski był moim zdaniem mistrzem opisywania w swych tekstach kobiecych uczuć. Przywołam w tym miejscu piosenkę Odkryjemy miłość nieznaną, skomponowaną przez najbliższego mi twórcę muzyki popularnej – Włodzimierza Korcza. Jako ciekawostkę dopowiem, że utwór ten powstał przy okazji Krajowego Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu – w 1986 roku wcale nie z myślą o Alicji Majewskiej, ale o innej wokalistce – Danucie Błażejczyk. Różne sploty okoliczności sprawiły jednak, że obie wokalistki zamieniły się wówczas napisanymi dla nich piosenkami i obecnie, gdy podczas koncertów Alicji Majewskiej rozbrzmiewają pierwsze takty Odkryjemy miłość nieznaną, publiczność oklaskuje tę kompozycję z niebywałym entuzjazmem, zupełnie tak, jakby została napisana specjalnie dla niej. Poetycki tekst tej piosenki to romantyczna, rozmarzona tęsknota za miłością, w poszukiwaniu której bohaterka pragnie przepłynąć ocean życia. Marzy o odbyciu tej podróży w otoczeniu ukochanej osoby, której ramiona jako łódź Magellana zapewnią jej poczucie bezpieczeństwa, z kolei serce ukochanego, niczym busola, wyznaczy kierunek rejsu. Przełomowym pomysłem muzycznym jest tu natomiast rozpoczęcie utworu ekspresyjną melodią wokalną, rozbrzmiewającą w dwugłosie z pojedynczym instrumentem w zespole (w wersji studyjnej jest to gitara elektryczna, z kolei podczas premiery w Opolu Alicja Majewska wykonała ten utwór w towarzystwie saksofonu). Ponadto, w całej piosence aż roi się od melodycznych kontrastów, gdyż refren fascynuje mnie swym dramatyzmem i żarliwością, natomiast druga zwrotka to już tęskny liryzm w najczystszej postaci.
Pozwolę sobie teraz wspomnieć o jeszcze jednym kobiecym utworze Wojciecha Młynarskiego, również docenionym na festiwalu w Opolu w 1986 roku. To Gram o wszystko, czyli przepiękna ballada z muzyką Jerzego Wasowskiego, intymnie wykonana przez Ewę Bem. Dla mnie ten tekst jest poezją najwyższych lotów. Najsilniej ujmują mnie w nim zestawienia ludzkich uczuć z najdroższymi klejnotami, które bohaterka rzuca jako stawkę w grze o miłość. Mamy tu więc „szmaragd nadziei”, „korale tęsknoty”, jak również „perły łez”, a na samym końcu puentę, rodzaj pouczenia: „kiedy kochasz, graj o wszystko”. Muzycznie nie mogę przejść obojętnie obok eterycznych akordów fortepianu, dyskretnie akompaniujących wokalistce. Na szczególną uwagę zasługują też tęskne motywy smyczków oraz klarnet, który na przestrzeni utworu często wykonuje czterodźwiękowy, wznoszący motyw melodyczny, jakby instrumentalnie, niczym echo powtarzał tytułowe słowa – „gram o wszystko”.
Ostatni utwór, o którym wspomnę nie zyskał komercyjnego sukcesu, ale ilekroć go słyszę, wzrusza mnie on do łez. Jest to jeden z nielicznych efektów współpracy Wojciecha Młynarskiego z Sewerynem Krajewskim. Piosenka nosi tytuł Miasteczko Pana Andersena, i powstała z myślą o Edycie Geppert, która nagrała ten utwór na płycie Nic nie muszę z 2008 roku. W tekście mamy do czynienia z piękną poetycką opowieścią o tym, jak bardzo uniwersalny przekaz tkwi w baśniach Hansa Christiana Andersena. Zdaniem Młynarskiego pisarz ten podzielił słuchaczy „na tych, co już je usłyszeli i tych, co jeszcze je usłyszą”. Autor puentuje swój przekaz mądrością, iż cała ludzka egzystencja jest jak świat opisany przez Andersena i że każdy człowiek powinien odkryć w sobie pierwiastek duszy dziecka, by móc w bajce swego życia odegrać role księżniczki na ziarnku grochu lub chłopca porwanego przez Królową Śniegu. W warstwie muzycznej zachwyca mnie tu melodyjny liryzm, stanowiący znak rozpoznawczy piosenek Seweryna Krajewskiego, jak również subtelny akompaniament orkiestry symfonicznej z pierwszoplanową rolą zwiewnych ozdobników instrumentów dętych drewnianych. Kilkakrotnie rozbłyskują tu także rozłożyste akordy harfy, niebywale ubarwiające kolorystyczną przestrzeń całości.
Wojciech Młynarski to dla mnie autor niezastąpiony, który w swych tekstach prowadził odbiorców przez życie. Jego hasła-drogowskazy wciąż nam towarzyszą, wymienię dla przykładu: Róbmy swoje, Jeszcze w zielone gramy, Och życie, kocham cię nad życie oraz Żyj kolorowo. Myślę, że dzięki takim mądrym słowom świat jest piękniejszy, zatem wszystkim Wam życzę podążania tymi aktualnymi ścieżkami, które zostały nam wytyczone przez kunszt, talent i wrażliwość Wojciecha Młynarskiego.