Doznanie wpadających w ucho refrenów
Dziś znów przychodzę do Was z debiutem na polskiej scenie. Oto pochodzący z Torunia zespół Kajoa, który tworzą nietuzinkowe osobowości. Przede wszystkim warto tu wymienić wokalistkę – Iwonę Zuchniak, obdarzoną oryginalnym, lekko zachrypniętym głosem oraz Michała Maliszewskiego – kompozytora i gitarzystę o ogromnym talencie do kreowania przebojowych melodii. Mimo sporego stażu wykonawczego, muzycy dopiero teraz nagrali swój pełnometrażowy debiut, zatytułowany Fale.
Teksty zawarte na opisywanym albumie przesiąknięte są dekadencją oraz problemami współczesnego świata. Śledząc od kilku lat poczynania formacji, zasmucił mnie brak na ich debiutanckiej płycie utworu Łowca, fascynującego nieskazitelną melodyjnością. Warto jednak zauważyć, że na albumie Fale roi się od piosenek, których znakiem rozpoznawczym są śpiewne refreny, wręcz skrojone na miarę do wspólnego wykrzykiwania ich na całe gardło podczas koncertów. Owa muzyczna podróż rozpoczyna się od kompozycji tytułowej, niezwykle ekspresyjnej i pogodnej w swym wyrazie. Słychać w niej dynamiczne dźwięki sekcji rytmicznej, w ramach których motywy basu fascynują zmysłowym warkotem. W oddali pojawia się zamglona gitara elektryczna, a głos wokalistki przepełnia tajemniczość. Świetlisty refren budują przestrzenne warstwy klawiszy, które wykreował mistrz w swym fachu – znakomity muzyk Bartosz Mielczarek. Ponadto Iwona Zuchniak dźwięcznie podkreśla głoskę „e” w wyrazie „umiera”. Znane z samego początku utworu motywy gitary elektrycznej tworzą motorycznie powtarzane dźwięki, a w kulminacji na pierwszy plan wysuwają się wokalizy na samogłosce „a”. Utwór przypieczętowuje szorstki przester gitary. Piosenkę Mimo wszystko również nabudowuje żwawy rytm perkusji i basu. Celowo poszarpaną melodię wokalną tworzą zwięzłe, ascetyczne motywy. Refren melodyjnie rozkwita, a występujące w pewnym momencie tytułowe słowa ozdabia zmysłowy szept. Niespokojna to kompozycja, która dźwiękowo nawiązuje do estetyki zimnej fali z racji oszczędnych, gitarowych płaszczyzn. Już początkowe słowa: „jeszcze nie czas, jeszcze nie teraz” pełne są zjawiskowej melancholii. Zwieńczenie wokalnych odcinków stanowią natomiast przesiąknięte mrokiem motywy basu. Trudno też przejść obojętnie obok niepokojącego pytania retorycznego: „co oznajmi wyrocznia”? Domyka ono niezwykle śpiewny refren. Zaskoczeniem jest nowa myśl muzyczna, której ozdobę stanowi zamglony głos Iwony Zuchniak. Artyzm rozbudowanych chórów wokalnych daje o sobie znać z kolei w ostatnim refrenie. Przesiąknięta eskapizmem piosenka Ucieczka również ujmuje porywającym refrenem, w którym ponownie króluje niewiarygodna przystępność, a orzeźwiający wiatr zmian słychać za sprawą wersu: „uciekniemy wolni”. Podczas powtórzonych słów „nie mamy ich” występuje obłędna zmiana melodii i ujmujący subtelnością, jaskrawy falset. Utwór Jutro to stylistyka country, którą zapewniają kunsztowne pejzaże skrzypiec oraz mandoliny. Tekst jest z jednej strony nadzieją na lepszą przyszłość, z drugiej strony jednak nie brakuje tu smutku, który nawiedza nas w pytaniu: „a jeśli jutro wcale nie nadejdzie”? W piosence Plastikowa mroczną aurę powodują rozedrgane dźwięki gitary, rozjaśnione choćby jaskrawymi dzwoneczkami klawiszy. Owa dźwięczna świetlistość jest antidotum na niewesołe prawdy zawarte w tekście, mówiące o tym, iż otacza nas „plastikowa miłość” i „laserowa otchłań”.
Drugą część płyty rozpoczyna piosenka Strefa Z, upiększona agresywnie ostrą elektroniką. Stosunkowo najrzadziej powracam do tego ogniwa albumu Fale, jednakże absolutnie muszę docenić walory literackie opisywanego utworu. Bardzo trafnie zostały tu poruszone sprawy ostateczne, a strach oddają moim zdaniem czasem pełne pogłosu, to znów wyszeptane słowa: „w drogę”. Wykonawczym detalem, który porusza mnie w piosence Ciemna strona jest z kolei wers: „unikając dnia”, zaśpiewany przez wokalistkę szorstko, gardłowo, zupełnie tak, jakby wykonała go Małgorzata Ostrowska. Dziękujemy bardzo to kolejna żwawa kompozycja. Rozedrgane dźwięki gitary są tu nierozerwalnie spójne z partią wokalną. W refrenie króluje prostota, a przebojowa nośność otacza tytułowe wyrazy. Ponadto pojawia się iście stadionowa wokaliza na samogłosce „o”. Gdy po raz ostatni słychać słowa tytułowe, kwituje je szczery śmiech wokalistki. Jednym z najmocniejszych punktów recenzowanej płyty jest moim zdaniem śpiewna ballada Miłość w czasach, niezwykle urokliwa w swej prostocie. Na tle równomiernych akordów gitary akustycznej przykuwa uwagę nienaganna dykcja wokalistki. Gdzieniegdzie też motorycznie grzechoczą marakasy. Składniowo od razu rzuca się w uszy powtarzany szlagwort: „miłość się odbędzie”. Opisywana piosenka to w mojej opinii rysopis nieodwołalnej miłości, która winna pozostać stała mimo trwającej w zawieszeniu pandemicznej rzeczywistości. Tytuł kolejnej kompozycji sygnuje prawdopodobnie rok jej powstania – 2020. Tajemniczą aurę wzmagają przesiąknięte dramatyzmem dźwięki basu oraz brzmiący chłodno i bezwzględnie automat perkusyjny. Melodia wokalna zachwyca kontrastowością, ponieważ słowo „tędy” fascynuje niewiarygodną jasnością, wyraz „tamtędy” natomiast brzmi ciemno za sprawą opadającego motywu. Nagłym zaskoczeniem jest zautomatyzowany, robotyczny męski głos, który wypowiada pojedyncze słowa, takie jak: „zawsze” i „wczoraj”. Na ich tle dochodzą do nas hałaśliwe pytania retoryczne, choćby: „co się zmieni”? Epilogiem albumu Fale jest moim zdaniem najwspanialszy utwór – żarliwe, wzruszające, melodyjne Tango na koniec balu. Jeśli tango, to nie może absolutnie zabraknąć akordeonu, na którym kunsztownie zagrał Maciej Kubiczek. Ognisty rytm wyznaczają ponadto charakterystyczne terkoty perkusji oraz szorstkie gitarowe warstwy. Emocjonalna żarliwość kształtuje melodyjny refren, przesiąknięty dekadencją, bowiem cały tekst dotyczy końca świata. Od drugiej zwrotki rytm perkusji staje się bardziej marszowy, a tajemniczy bas dyskretnie zaznacza swoją obecność. W ostatnim refrenie słychać drugą partię wokalną Iwony Zuchniak, w której rozkwitają słowa: „ostatnie tango”, ozdobione przestrzennym pogłosem. Definitywne zwieńczenie utworu stanowią natomiast rozedrgane współbrzmienia akordeonu. Dla mnie to kompozycja-gigant, wyborne domknięcie płyty.
Album Fale toruńskiego zespołu Kajoa jest zbiorem przebojowych piosenek, które apogeum śpiewności osiągają w zjawiskowych, wpadających w ucho refrenach. Kompozytor utworów – Michał Maliszewski to znakomity twórca pięknych melodii, a charakterystyczny, lekko nosowy, fascynujący gardłową chrypką alt Iwony Zuchniak brzmi bardzo szlachetnie i precyzyjnie. Teksty stanowią szereg złotych myśli, mówiących o kłopotach współczesnego świata, a także poruszających problematykę spraw ostatecznych. Nie pozostaje mi nic innego, tylko gorąco zachęcić wszystkich do muzycznego dryfowania po tych śpiewnych i kunsztownie zaaranżowanych falach.