Muzycy

Doznanie wokalnych melancholii

26 kwietnia 2019
Muszę Wam powiedzieć, że ostatnio brakuje mi nowych muzycznych propozycji od Artura Rojka. Chcąc sobie ów brak zrekompensować, z przyjemnością powróciłam do jego chlubnej przeszłości i uświadomiłam sobie, że ten wokalista potrafił – jak nikt inny – za pomocą dźwięków wyrazić melancholię.

Moim zdaniem, nie sposób w niniejszym wpisie nawet zasygnalizować wszystkich wspaniałych ballad śpiewanych przez Rojka solo, z Myslovitz czy z zespołem Lenny Valentino. Skoncentruję się więc na moich ulubionych utworach z jego udziałem, które pochodzą już z XXI wieku, czyli czasów, gdy głos wokalisty brzmiał niezwykle płynnie i świadomie.

Moją melancholijną podróż rozpocznę od albumu zespołu Lenny Valentino. Był to (mniej komercyjny niż Myslovitz) projekt Artura Rojka, stworzony m.in. wraz z muzykami zespołu Ścianka. Owocem tego zespołu okazała się płyta zatytułowana Uwaga! Jedzie tramwaj, na której wokalista zawarł w piosenkach swoje wspomnienia z dzieciństwa. Dopowiem, że słyszałam ten album na żywo po dziesięciu latach od jego wydania. Ów koncert miał miejsce we wrocławskim klubie Impart i stanowił dla mnie wspaniały prezent, ponieważ odbył się w przeddzień moich osiemnastych urodzin. Wokalny smutek wyraził wówczas Artur Rojek na dwa sposoby; w takich utworach jak Trujące kwiaty czy Dla taty, śpiewał tajemniczym, ciemnym głosem, z kolei w piosenkach Karuzele, skutery, rodeo oraz Chłopiec z plasteliny, wykonał swą partię jaśniej i nieco bardziej ekspresyjnie. Chętnie wracam do płyty Uwaga! Jedzie tramwaj, gdyż znakomicie łączy się tu rockowa poezja z dziecięcą naiwnością.

Idąc chronologicznie, muszę wspomnieć o albumie Korova Milky Bar zespołu Myslovitz, który w dorobku tej grupy jest dla mnie najważniejszy. Ileż tu pięknych, psychodelicznych ballad, takich jak na wskroś depresyjna Wieża melancholii, Szklany człowiek, czy wreszcie Chciałbym umrzeć z miłości, zawsze kojarzące mi się z nastrojem piosenki Wish You Were Here zespołu Pink Floyd. Muzyczna refleksyjność, wyśpiewana przez Rojka na tej płycie jest dźwięczna i melodyjna, jedynie w początkowych frazach Szklanego człowieka głos wokalisty brzmi niczym szept, nisko i niezwykle intymnie.

Pozostając w klimacie psychodelicznym, przywołam płytę Skalary, mieczyki, neonki, jakże oryginalną w dyskografii Myslovitz. Wypełniają ją przestrzenne, instrumentalne improwizacje i jedynie w czterech kompozycjach pojawia się głos Artura Rojka. Szczególnie ujmuje mnie tu piosenka Czerwony notes, błękitny prochowiec, zachwycając wpadającą w ucho melodią, wyśpiewaną przez wokalistę nieco zapowietrzoną, liryczną barwą w sposób lekko deklamacyjny.

Ostatni, bardzo istotny dla mnie album Myslovitz to Happiness Is Easy, gdzie największe emocje wzbudzają we mnie piosenki W deszczu maleńkich, żółtych kwiatów oraz Książę życia umiera. Wokalista śpiewa tu dźwięcznie, raczej w środkowym rejestrze, a na pierwszy plan wysuwają się niezwykle tęskne, nostalgiczne melodie. Dodatkowo, utwór W deszczu maleńkich, żółtych kwiatów to zapadający w pamięć duet wokalny Rojka z niezwykle wówczas sentymentalną i eteryczną Marią Peszek. W tej piosence również usłyszałam echa Pink Floyd, gdyż moim zdaniem jej zakończenie silnie nawiązuje do przełomowej kompozycji grupy – Echoes.

Moją sentymentalną wędrówkę zakończę solowym albumem Artura Rojka zatytułowanym Składam się z ciągłych powtórzeń. Chociaż piosenki zawarte na tej płycie nie oddziałują na mnie tak silnie jak utwory Myslovitz, nie mogę przejść obojętnie wokół dwóch wspaniałych ballad. Pierwsza to smutna, autobiograficzna historia, czyli kompozycja Lato 76, choć nie ukrywam, że jeszcze bliższa jest mi starsza wersja tej piosenki. Została ona zarejestrowana w 2007 roku, podczas koncertu z cyklu Offensywa De Luxe, a następnie utrwalona na jednej ze składanek wydanych w ramach audycji Offensywa. Obie odsłony Lata 76 łączy jednak sposób śpiewania Rojka; subtelny, intymny i niezwykle emocjonalny. Drugi ważny utwór z solowego albumu wokalisty to Kot i pelikan, wykonany w sposób nostalgiczny, w tym głosie po prostu zabrzmiały piękne, osobiste i autentyczne przeżycia Artura Rojka.

Jeden wokalista, a jego oblicza refleksyjności są tak różne; od jasnych, wysokich i dźwięcznych aż do intymnych, mrocznych, ekspresyjnych i psychodelicznych. Zarówno śpiewając solo, jak i w zespołach Myslovitz czy Lenny Valentino, barwa głosu Artura Rojka brzmi niezwykle uniwersalnie. Mimo że wspaniała przeszłość artysty pozostanie ze mną już na zawsze, bardzo chciałabym jeszcze usłyszeć od niego choć szczyptę nowej, muzycznej melancholii.

TAGS
Agata Zakrzewska
Warszawa, PL

Muzyka jest moją największą pasją, gdyż żyję nią jako słuchaczka, ale też wokalistka, wykonując przede wszystkim piosenkę literacką i poezję śpiewaną z własnym akompaniamentem fortepianowym. Cenię piękne i mądre teksty, zwłaszcza Młynarskiego, Osieckiej czy Kofty.