Doznanie wokalnej ruchliwości
Dzisiejszy wpis dedykuję młodszej generacji czytelników mojego bloga, gdyż jego bohaterką będzie jedna z najbardziej charakterystycznych współczesnych wokalistek. Sanah przyciąga mnie swym wokalem jak magnes, dlatego uznałam, że wydanie przez nią debiutanckiego albumu zatytułowanego Królowa dram będzie doskonałym pretekstem, by poświęcić jej kilkanaście zdań niniejszej recenzji.
Przystępność i melodyjność piosenek Sanah sprawia, że docierają one do szerokiego grona odbiorców i myślę, iż absolutnie stanowią pozycję obowiązkową młodzieżowych imprez, podczas których można „tańczyć do rana”, a „szampan wylewa się” za sprawą tych dźwięków. Skoro już zacytowałam fragmenty tekstów, wspomnę, że są one naprawdę nietuzinkowe. Sanah łączy w nich bowiem poetycką, miłosną, raczej melancholijną narrację z młodzieżowym slangiem. Utwory te są wręcz naszpikowane takimi słowami jak: dramy, dissować, szurnięta, normalka, zgrabnie wkomponowującymi się w wartkie historie, pełne miłosnego niespełnienia, samotności i wylanych łez. Jeśli już mowa o warstwie literackiej albumu Królowa dram, nie sposób przejść obojętnie obok ballady Aniołom szepnij to – muzycznie ascetycznej i kameralnej, natomiast tekstowo stanowiącej poetycką opowieść o śmierci oraz tęsknocie za kimś bliskim. Nie brakuje w tej kompozycji również ilustracyjności, bowiem tytułowe anioły zostały tu odzwierciedlone za pomocą przestrzennych, wokalnych chórów.
Ogromnym atutem albumu jest niebywała charakterystyczność głosu Sanah. Przede wszystkim hipnotyzuje mnie jej urocze, przedniojęzykowe „r”, jak również ruchliwe ozdobniki, okraszające niemal każdą piosenkę. Śledząc dużą ilość nagrań koncertowych wokalistki, zauważyłam, że każdy ozdobnik cechuje ogromna precyzja i dbałość o najdrobniejszy wykonawczy szczegół. To jednak nie koniec stylistycznych smaczków głosu Sanah. W wielu piosenkach urywa ona końcówki fraz, przykładem może być utwór tytułowy, a także kompozycje Siebie zapytasz oraz Cząstka. Myślę również, że jednym ze skutków takiego interesującego szatkowania melodii jest częsta transakcentacja, która najsilniej daje o sobie znać w utworze To ja a nie inna. Zostały tu rytmicznie podkreślone ostatnie sylaby takich słów jak: „rana”, „strata” czy „model”.
Ogromnym atutem opisywanego albumu jest też warstwa aranżacyjna. Rozkwita ona w pełni w dwóch miniaturkach, zatytułowanych Początek i Koniec, spajających klamrowo całą płytę. Początek hipnotyzuje mnie dźwiękami skrzypiec, otoczonymi subtelnymi akordami fortepianu. Warto w tym miejscu dopowiedzieć, że skrzypce nie występują tu przypadkowo, bowiem Sanah posiada wieloletnie wykształcenie muzyczne właśnie w dziedzinie wiolinistyki. Kolejną ciekawostką jest fakt, że tych kilka początkowych dźwięków nawiązuje (pod względem tempa i harmonii) do następującej po nich kompozycji Królowa dram. Jeśli zaś chodzi o kilka ostatnich sekund albumu, zatytułowanych Koniec, pojawiają się w nich proste, klawiszowe akordy, płynna wokaliza na samogłosce „a” i wieńczące całość odgłosy kroków. Klimatyczne, skrzypcowe solówki, czasem ekspresyjne, czasem nieco bardziej subtelne, to specjalność takich piosenek jak wspomniana już To ja a nie inna oraz Oto cała ja. Kompozycja Piękno tej niechcianej jest z kolei moim zdaniem najbardziej kunsztowna melodycznie i zachwyca mnie wokalną subtelnością, wzbogaconą charakterystycznymi wielogłosami na samogłosce „a”, a w warstwie instrumentalnej otoczoną kameralnym akompaniamentem fortepianowym, gdzieniegdzie upiększonym motorycznym, perkusyjnym pulsem. Ogromny wpływ na brzmienie całej płyty ma również użycie instrumentów elektronicznych, nadające niektórym piosenkom tanecznego i transowego charakteru. Pod tym względem najbardziej charakterystyczną kompozycją są Koronki, przepełnione dodatkowo wokalną zmysłowością.
Oryginalna, melancholijna, klimatyczna, emocjonalna – tak jawi mi się Sanah na swym debiutanckim albumie Królowa Dram. Wokalna ruchliwość, przystępne, przebojowe melodie, teksty łączące miłosne refleksje z młodzieżowym slangiem, a wszystko to wsparte nietuzinkowymi aranżacjami, pełnymi z jednej strony elektronicznej taneczności, z drugiej natomiast wokalnych wielogłosów, skrzypcowych solówek oraz klimatycznych, klawiszowych akordów. Przyznam, że jestem niezmiernie ciekawa, jak emocjonalny i ruchliwy wokal Sanah sprawdziłby się przy akompaniamencie np. całej orkiestry lub chociażby kwartetu smyczkowego. Kto wie, może taka akustyczno-symfoniczna płyta w dorobku tej młodej, utalentowanej wykonawczyni jeszcze przed nami…