Doznanie precyzji wykonawczej
Na koncertach zespołu Myslovitz byłam już wielokrotnie. Tym razem jednak po raz pierwszy usłyszałam tę grupę na żywo z nowym wokalistą, śpiewającym w niej od roku – Łukaszem Lańczykiem, znanym z rockowej formacji Lorein. Przyznam, że miałam pewne obawy co do nowego składu zespołu, jednak wydarzenie w pełni sprostało moim oczekiwaniom. Dopowiem, iż opisywany przeze mnie koncert miał miejsce 11. maja w ramach Juwenaliów Uniwersytetu Warszawskiego.
Szczególnie urzekła mnie niebywała precyzja wykonawcza muzyków Myslovitz i choć mam świadomość, że wiele zależało od realizatora dźwięku, który nagłośnił koncert bez zarzutów, to jednak cóż dałoby nagłośnienie, gdyby zespół nie wystąpił na wysokim poziomie artystycznym? Przede wszystkim, Łukasz Lańczyk stworzył swój własny, unikalny styl, przejmując jednocześnie najlepsze wykonawcze cechy po poprzednich wokalistach Myslovitz. Usłyszałam tu bowiem melodyjność oraz płynne prześlizgiwanie się między dźwiękami, tak dobrze mi znane z wykonań Artura Rojka, jak również dźwięczne, lekko zachrypnięte wysokie dźwięki, które stanowiły znak rozpoznawczy głosu Michała Kowalonka. Ponadto, u Łukasza Lańczyka wokalnie zgadzało się dosłownie wszystko, a każdy dźwięk zabrzmiał z nienaganną precyzją. Zabrakło mi jedynie większego nacisku na interpretację tekstów, który od zawsze niezwykle sobie cenię u Artura Rojka.
Biorąc pod uwagę wszystkie zaprezentowane podczas koncertu utwory, było to wydarzenie z cyklu „dla każdego coś miłego”. Zabrzmiały bowiem piosenki ze znaczących płyt grupy, zarówno komercyjne, jak i te nieco mniej znane. Już sam początek wydał mi się nieoczywisty, ponieważ była to kompozycja Znów wszystko poszło nie tak. Na szczęście jednak (wbrew stwierdzeniu zawartemu w tytule), wszystko było w jak najlepszym porządku, nie tylko pod względem wykonania, lecz także owacyjnej reakcji publiczności.
Jeśli chodzi o moje osobiste wrażenia, ucieszyła mnie duża ilość piosenek z albumu Miłość w czasach popkultury, który w tym roku obchodzi okrągły jubileusz 20. lat swego istnienia. Nie zabrakło zatem najpiękniejszych ballad z tej płyty, takich jak Kraków czy Dla ciebie, oraz piosenek bardziej dynamicznych, tzn. utworów Chłopcy i Gdzieś. Ponadto, szczególnie ujęły mnie koncertowe wersje ekspresyjnego Do utraty tchu, jak również zachwycających rockową energią Sprzedawców marzeń. Innowacyjnie zabrzmiała też piosenka Nocnym pociągiem aż do końca świata, przepełniona niezwykle przestrzennym pogłosem. Obowiązkowymi pozycjami koncertu okazały się natomiast trzy największe przeboje, gromko odśpiewane przez zespół wraz z całą publicznością. Mam tu na myśli Acidland, Peggy Brown, a także Długość dźwięku samotności.
Jestem bardzo zadowolona z koncertu Myslovitz w nowym składzie, ponieważ podczas tego wydarzenia było słychać po prostu wszystko. Łukasz Lańczyk szczerze zaimponował mi warsztatem wokalnym, jak również dźwięcznością swojego głosu, dzięki której słyszałam każde wyśpiewane przez niego słowo, spośród gęstej i ekspresyjnej sekcji rytmicznej. Mimo że miałam ogromną przyjemność z wysłuchania starych, dobrych, sprawdzonych piosenek, tęsknię za nową muzyką grupy, tym bardziej, że z obecnym wokalistą nie zarejestrowała jeszcze niczego nowego w studiu. Pozostaje mi mieć nadzieję, iż zespół za jakiś czas nagra świeże kompozycje, a nawet jeśli to nie nastąpi, wciąż z wielkimi emocjami będę powracać do niezwykle fascynującej, dotychczasowej dyskografii Myslovitz.