Doznanie muzycznych kontrastów
Ostatnio z wielką uwagą wsłuchałam się w twórczość debiutującego na polskiej scenie projektu Mark Mantra, która mimowolnie skojarzyła mi się ze szlachetną muzyką alternatywną spod znaku Myslovitz, Lenny Valentino, Hatifnats czy zespołu-efemerydy – Newest Zealand. Owa grupa, której spiritus movens jest niezwykle utalentowany twórca – Michał Parzymięso, nie nagrała jeszcze studyjnej płyty, ale opublikowane w sieci piosenki na tyle mnie zaintrygowały, iż postanowiłam napisać o nich kilka zdań.
Moją podróż po intrygujących, muzycznych kontrastach rozpocznę od najnowszego singla projektu Mark Mantra, zatytułowanego Gdy przyjdzie gorszy czas. Tekstowo, odczytuję tę piosenkę jako opowieść o trudach ludzkiej egzystencji, poszukiwaniu tożsamości oraz częstych drwinach ogółu w chwilach słabości jednostki. Muzycznie, opisywaną piosenkę kształtują ostre, elektroniczne dźwięki, do których rychło dołącza wyrazisty, perkusyjny puls i szorstkie motywy gitary. Michał Parzymięso prowadzi tu lekko poszarpaną linię melodyczną, kunsztownie cyzelując poszczególne słowa. Wokalista barwnie upiększa niektóre wyrazy, np. słowo „niecodzienność” dopełnia efektownym glissandem (płynnym prześlizgnięciem pomiędzy dźwiękami). W kulminacji Michał Parzymięso śpiewa gardłowo, natomiast refreny zachwycają krystalicznie czystą łagodnością.
Kompozycja Nieodrębność rozpoczyna się tajemniczymi, elektronicznymi motywami, których rozjaśnienie następuje z chwilą pojawienia się wokalu. Solista wzbogaca pojedyncze dźwięki delikatnym falsetem, słyszalnym w takich słowach jak: „wystawiam” oraz „konsumuję”. Melodię wokalną ubarwiają rytmicznie powtarzane dźwięki gitary. Ponadto, perkusja fascynuje charakterystycznymi, potrójnymi uderzeniami, które w kulminacji zostały okraszone elektronicznymi dźwiękami w wysokim rejestrze. Zjawiskową melodię wykonuje również gitara, wytwornie przypieczętowująca cały utwór rozłożonym akordem. Przyznam, że niezwykle ujmuje mnie obecny w tekście neologizm „nieodrębność”, w mojej opinii oznaczający pragnienie poczucia wspólnej, miłosnej więzi.
Muzyczna miniaturka o wdzięcznym tytule Niemałe Dionizje znów przenosi nas w inny wymiar za sprawą ostrych, elektronicznych motywów. Początkowo trudno nawet zidentyfikować metrum, a więc rytm utworu. Z jednej strony dominuje tu wokalna ekspresja, przepełniona gardłową chrypką, z drugiej natomiast od słów „licho nie śpi” słychać rozczulającą delikatność. Dodatkowo, wokalista zadziornie zaciska głoskę „t” w wieńczącym refren słowie „tak”, z kolei całość zamykają powtarzane dźwięki klawiszy.
Moim ulubionym utworem zespołu Mark Mantra jest kompozycja Niech brzmi. Tym razem próżno we wstępie szukać elektronicznych współbrzmień, gdyż do głosu dochodzą metaliczne dźwięki gitary akustycznej. Melodia wokalna urzeka mnie tutaj swoją śpiewnością. Michał Parzymięso w niezwykle natchniony sposób przedłuża poszczególne wyrazy, potęgując efekt owej śpiewności. W refrenie do wokalisty dołącza urokliwa melodia gitary elektrycznej. Szczyptę melancholii zapewnia tej piosence oszczędne w środkach, jednakże przeszywające do szpiku kości solo altówki, wykonane przez znakomitego muzyka – Wojciecha Wierzbę. Ostatni refren z kolei wartko przepływa przy akompaniamencie ostrych, klawiszowych współbrzmień. Tekstowo, mowa tutaj o miłosnej relacji, pełnej częstych spojrzeń wstecz. Słowa prowadzą do uniwersalnej puenty, iż wszystko, co bolesne minie, jeśli ciepły ton miłości zawsze będzie rozbrzmiewał w zgodnej, międzyludzkiej harmonii.
Ostatni utwór, o którym dziś napiszę nosi enigmatyczny tytuł Samsara. Rozpoczynają go uroczyste, masywne, klawiszowe akordy. Ponadto, słychać łagodną imitację odgłosów otoczenia. Perkusja gra dynamicznie, natomiast wokalista znów artystycznie rozwleka niektóre słowa, np. „płonę” oraz „odpowiedź”. Ponadto, wyrazy „musisz zagrać” przepełnia ogromna, emocjonalna żarliwość. Formalnym zaskoczeniem są lekko jazzujące, klawiszowe solówki w wysokim rejestrze, rozbrzmiewające zarówno pomiędzy zwrotkami, jak i w kulminacji.
Projekt Mark Mantra zachwycił mnie pełnią muzycznych kontrastów. W opublikowanych dotychczas utworach słychać elektroniczny mrok oraz wokalną jasność. Michał Parzymięso świadomie prowadzi śpiewne linie melodyczne, pełne barwnych falsetów oraz kunsztownego przedłużania pojedynczych słów. Zgodnie z nazwą zespołu, te utwory mogą stać się kojącą mantrą, która swym medytacyjnym nastrojem niejednokrotnie pozwoli odeprzeć atak skołatanych nerwów.