Doznanie minimalistycznych odcieni
Muszę przyznać, że szczególnie bliskim mi nurtem klasycznej muzyki współczesnej jest minimalizm. Najbardziej porusza mnie jego stały puls, melodyjność, a także wielokrotne powtarzanie krótkich motywów, w których pozornie niewiele się zmienia. Pozornie, bo minimalistyczne kompozycje mają swoją dynamikę, choć rozwijają się wyjątkowo powoli i stopniowo. Muzyka ta wymaga zatem specyficznego rodzaju słuchania, skoncentrowanego na powtarzalności i nieskończoności. Takie utwory są stosunkowo rzadko wykonywane w Polsce, tym większa więc była moja radość, gdy nadarzyła się okazja uczestniczenia w wyjątkowym koncercie, który miał miejsce 17. marca w studiu telewizyjnym TVP Kultura.
Zapoczątkował on cykl wydarzeń muzycznych o nazwie Kultura na żywo, a w roli wykonawców wystąpili Lutosławski Piano duo oraz Royal String Quartet. Program tego koncertu był wręcz jakby stworzony dla mnie. Oprócz trzech utworów Steve’a Reicha, najbliższego mi pioniera amerykańskiego minimalizmu, zabrzmiał polski akcent w postaci kompozycji niesłusznie zapomnianego Tomasza Sikorskiego. Pomiędzy tymi wspaniałymi nazwiskami pojawił się ponadto niezwykle hipnotyzujący, amerykański kompozytor – John Adams.
Dwa pierwsze utwory, choć wykonawczo zachwycające, pozostawiły we mnie pewien niedosyt. Były to bowiem ich krótsze wersje, spreparowane na potrzeby telewizyjnej transmisji koncertu na żywo. W kompozycji Piano Phase Steve’a Reicha ujęła mnie rytmiczna wielobarwność. Ponadto, z niebywałą uwagą śledziłam zarówno melodie obecne w pojedynczych partiach każdego instrumentu, jak i fragmenty powstałe ze współdziałania obydwu fortepianów. Emilia Sitarz i Bartłomiej Wąsik (wchodzący w skład Lutosławski Piano Duo) grali niezwykle wirtuozowsko i precyzyjnie, wzajemnie wsłuchując się w swoje partie, dzięki czemu ich wykonanie było bardzo organiczne i jednolite.
Nagłą zmianę nastroju zapewniła Muzyka nasłuchiwania Tomasza Sikorskiego. Owa kompozycja (jak większość dzieł tego twórcy) ma w sobie pewien mrok i zagadkowość. Utwory Sikorskiego trudno zresztą traktować w oderwaniu od jego życia, zakończonego tragicznie i niespodziewanie w 1988 roku. Oprócz mrocznej tajemniczości, uwydatnionej w Muzyce nasłuchiwania przez mocne, niskie rejestry fortepianów, zwróciłam tu baczną uwagę na wybrzmiewanie dźwięków oraz efekt echa, wydobywany naprzemiennie z obu instrumentów. Muzyczne echo „przybyło” do Tomasza Sikorskiego podczas częstych wycieczek w góry i pozostało znakiem rozpoznawczym większości jego kompozycji.
Kolejna minimalistyczna odsłona to wykonana z ogromnym pianistycznym wyczuciem pierwsza część utworu Halleluyah Junction Johna Adamsa. Dzieło wielowarstwowe, dynamiczne, pełne ostrych współbrzmień skontrastowanych ze śpiewnymi motywami melodycznymi.
W dalszej kolejności nastąpił powrót do klasyki twórczości Steve’a Reicha. W zwięzłej wersji Clapping Music miała miejsce wspaniała interakcja wszystkich wykonawców z publicznością, która mogła wyklaskiwać stały motyw rytmiczny, obecny w tej kompozycji. Takie skrócenie dystansu pomiędzy artystami a słuchaczami było dla mnie niezwykłym przeżyciem. Dodam, że w Clapping Music zabrzmiały już połączone siły Lutosławski Piano Duo oraz Royal String Quartet.
Przyszedł czas na zwieńczenie koncertu, czyli utwór Different Trains – wspaniały hołd, złożony w latach 80. przez Steve’a Reicha ofiarom Holocaustu. Kompozycja ta była nie lada wyzwaniem dla muzyków Royal String Quartet, którzy musieli zsynchronizować się z nagraną taśmą. Na taśmie zarejestrowano: drugą partię kwartetu smyczkowego, dźwięki ludzkiej mowy oraz odgłosy pociągów. Całość składa się z trzech części; pierwszej – gęstej i dynamicznej oraz kolejnych, nieco bardziej lirycznych i melodyjnych. Ostre dźwięki żywej partii smyczków kontrastowały z łagodnymi, kwartetowymi motywami rozbrzmiewającymi z taśmy. Instrumenty z jednej strony dublowały zautomatyzowane odgłosy parowozów, z drugiej natomiast wzorcowo naśladowały swym brzmieniem intonację ludzkiej mowy. Kompozycja wykonana po mistrzowsku, piękniejszej kulminacji nie przewidziałabym w najśmielszych snach.
Minimalizm, pozornie jednolity, a tak wiele jego odcieni mogłam usłyszeć podczas koncertu z cyklu Kultura Na Żywo. Precyzja wykonawcza Lutosławski Piano Duo oraz Royal String Quartet uwydatniła rytmiczność, melodyjność, powtarzalność, kunszt oraz przestrzenność brzmieniową tej muzyki. Koncerty z takimi utworami budzą we mnie niesamowite emocje, a kolejne takie chwile uniesienia przede mną całkiem niedługo. W przyszłym miesiącu bowiem usłyszę w Amsterdamie dwie kompozycje jednego z moich ukochanych muzycznych minimalistów – holenderskiego twórcy Simeona ten Holta. Już nie mogę się tego doczekać, wszak w mojej opinii minimalizm na żywo brzmi jeszcze pełniej i barwniej, niż gdy doznaje się go nawet z najkunsztowniejszych nagrań studyjnych.