Doznanie miłosnych uniesień
Tym razem przychodzę do Was z debiutanckim albumem Małgorzaty Wojciechowskiej – aktorki, autorki tekstów, ale przede wszystkim wokalistki z kręgu piosenki literackiej i poezji śpiewanej. Od kilku lat z wielką uwagą wsłuchiwałam się w pojedyncze piosenki, wykonywane przez nią na wszelkiego rodzaju konkursach i koncertach, a teraz nareszcie mogę cieszyć uszy dźwiękami jej debiutanckiej płyty.
Album nosi tytuł Lubczyk i z jednej strony odnosi słuchaczy do miłości (wspomniane zioło bowiem uchodzi za najskuteczniejszy afrodyzjak), z drugiej natomiast Małgorzata Wojciechowska oddaje tu hołd krajobrazom leśnym, roślinom, czyli po prostu naturze. Wokalistka śpiewa czarującym, aksamitnym altem, którego łagodność uspokaja, koi, ale przede wszystkim wzrusza mnie do łez.
Dostrzegam na tej płycie silne inspiracje rodzimą muzyką ludową, zarówno słyszalne w śpiewnych melodiach, jak i w tytułach. Pojawiają się tu bowiem trzy polskie tańce – dwa kujawiaki i jeden oberek. Piosenka Kujawiak żałobny to w mojej opinii najważniejszy i najbardziej osobisty utwór w dorobku Małgorzaty Wojciechowskiej, skomponowany przez nią niezwykle wcześnie, gdyż w wieku osiemnastu lat. Warto jednak zaznaczyć, że dojrzałości mu nie brakuje, gdyż skumulowały się w tej kompozycji przeżycia związane ze stratą bliskich wokalistce osób. Bolesny, pełen dramatycznego przekazu tekst potęguje nostalgiczna oprawa muzyczna, eksponująca piękne, niskie dźwięki głosu wykonawczyni. Z kolei Kujawiak bez końca obdarzony jest nieco radośniejszą melodią, niepozbawioną jednak romantycznej zadumy oraz ciepłych, z lekka egzotycznych, wokalnych ozdobników. Jeśli chodzi o Oberek lotny, ma on lekko jazzujący, taneczny charakter i jako jedyny utwór na płycie nie dotyczy tematyki miłosnej. Małgorzata Wojciechowska zadedykowała go swoim studentom, zamieszczając w tekście tej piosenki przesłanie, że po życiowym upadku zawsze należy podnieść się z kolan i cieszyć pełnią przeżywanych dni. Inspiracji muzyką ludową nie brakuje także Lubczykowi, czyli kompozycji tytułowej, przepełnionej subtelną, egzotyczną melodyjnością okraszoną lekko matowym wokalem, słyszalnym momentami jakby z oddali.
Gdy słucham opisywanego albumu, dla mnie zatrzymuje się czas i nie piszę o tym przypadkowo, bowiem dwa utwory na nim zawarte są ściśle związane z czasem. Pierwszy to mój osobisty faworyt, czyli wiersz Jana Brzechwy, magicznie umuzyczniony przez Małgorzatę Wojciechowską. Nosi tytuł Dziwny czas i stanowi poetycki opis leśnej wędrówki, a rolę motywu przewodniego pełni tu brzoza, produkująca życiodajny sok. Szczególnie ujmuje mnie w tej piosence kunszt ostrych solówek trąbki, a także wieńcząca ją wokaliza na samogłosce „a”, która dla mnie symbolizuje (zasygnalizowany w warstwie lirycznej) lament rozprutej brzozy. Kompozycja Szumi czas natomiast jest dziełem pianisty i kompozytora – Marcina Partyki do tekstu Andrzeja Poniedzielskiego. To piękna muzyczna opowieść, w której narrator pragnie z całej duszy, by dwoje samotnych i podobnych do siebie mentalnie ludzi połączyło się ze sobą. Liryczna partia wokalna wspaniale kontrastuje tu z donośnymi, ostrymi dźwiękami trąbki.
Zapowiedź miłosnego spełnienia jest z kolei domeną melodyjnej i lekko jazzującej piosenki Przyjdą słoneczne nasze chwile z muzyką Łukasza Mazura (pianisty akompaniującemu Małgorzacie Wojciechowskiej) do wiersza poety Jana Gajzlera. Romantyczne, wokalne rozmarzenie rozbrzmiewa tu na tle ruchliwego akompaniamentu instrumentalnego z pierwszoplanową rolą gęstych, jazzowych akordów fortepianu wypływających spod palców kompozytora. Spośród refleksyjnych utworów, wyróżnia się rytmiczna piosenka Na minusie, pełna przewrotnych gier słownych, przedstawiających ludzkie uczucia skorelowane z całą paletą finansowych metafor, np. „nerwy w ratach” czy „żal w odsetkach”. Od strony muzycznej, wokalistka zadziornie swinguje w towarzystwie burzliwych, fortepianowych akordów oraz przestrzennej (eksponującej niskie dźwięki) partii kontrabasu.
Album Lubczyk Małgorzaty Wojciechowskiej to wspaniały, muzyczny afrodyzjak. Roi się na nim od miłosnych uniesień, zarówno na płaszczyźnie damsko-męskiej, jak i otaczającego świata, pełnego magicznych cudów natury. Charyzmatyczny, ciepły głos wokalistki w połączeniu z jazzowymi solówkami instrumentalnymi, wciąż zachęca mnie do detalicznego wnikania w tę romantyczną przestrzeń. Wspaniale przeplatają się tu inspiracje polską muzyką ludową ze szczyptą jazzu oraz poetyckiego liryzmu, a wszystko to spajają wykonania odznaczające się niebywałym kunsztem i szlachetnością.