Utwory

Doznanie ekspresji wokalnego rozedrgania

21 czerwca 2024
Po niezwykle emocjonalnym, zapadającym w pamięć recitalu Michała Bajora, który uświetnił 61 KFPP w Opolu, powróciłam do całej dyskografii tego znakomitego artysty. Wybrałam z niej pięć moich najukochańszych utworów, które opiszę Wam nieco szerzej na przestrzeni poniższych akapitów.

Melodyjne utwory w wykonaniu Michała Bajora towarzyszą mi od najmłodszych lat, wzbudzając po dziś dzień ciepłe uczucia. Choć obecnie zaczyna on zupełnie sam tworzyć muzykę i teksty, przez lata otaczał się wybitnymi twórcami na obu wspomnianych frontach. Wybaczcie mi proszę przewidywalność, czy wręcz nawet monotematyczność, ale opiszę więcej niż jedną piosenkę-reprezentantkę twórczego tandemu Włodzimierz KorczWojciech Młynarski. Nie nastąpi to jednak tak od razu, gdyż postanowiłam przez moje ulubione utwory zaanonsowanego artysty przejść chronologicznie.

Rozpocznę od wydanej w 1995 roku, bajecznie zorkiestrowanej piosenki Panie, który jesteś, będącej nostalgiczną, osobistą modlitwą podmiotu lirycznego. Odczuwa on lęk przed śmiercią, pragnąc przeżyć jeszcze choć trochę rajskich chwil w życiu doczesnym – ziemskim. Błaga więc Boga gorliwie: „daj mi jeszcze odpocząć na ziemi, nim zobaczę światełko jasne”. Tym szczerym, wzniosłym prośbom, zaklętym w poetyckim tekście Radosława Figury, towarzyszy niebiańska oprawa muzyczna, przepełniona anielskimi motywami instrumentów smyczkowych (incydentalnie dętych), perlistymi melodiami fortepianu, majestatycznymi akordami harfy oraz żeńską, operową wokalizą. Ta ostatnia, na zasadzie jaskrawego kontrapunktu, wyraziście współbrzmi w refrenie z główną melodią Michała Bajora. Linia melodyczna zwrotek przesiąknięta jest melancholią, której apogeum słychać w tęsknych skokach o sekstę małą, okalających choćby słowo „Panie”. Bezdenny smutek spowija też ostatnie wersy: „tyle razy Cię prosiłem” oraz: „nadal prosić nie przestanę” (oba okraszone uroczystym zwolnieniem tempa). Emocjonalnie rozwibrowany głos wokalisty zachwyca ponadto finezyjnością zwiewnych ozdobników, m.in. w pierwszej zwrotce, podczas wyrazu „ogień”. Refren odznacza się natomiast marzycielską śpiewnością i pogodnym nastrojem, charakterystycznymi dla kompozytora owego utworu – Piotra Rubika, którego twórczość przez lata kształtowała moją muzyczną wrażliwość. Przenikliwe dźwięki wokalizy w wysokim rejestrze, podbite burzliwym akompaniamentem fortepianu, spektakularnie domykają to chwytające za serce dzieło.

Niedocenione, powstałe w 2000 roku Kocham jutro stanowi znakomity, monumentalny owoc twórczego duetu Korcz-Młynarski. Stopniowe zagęszczenie emocji oraz dynamiki, słyszalne na przestrzeni całej kompozycji, było silnie zainspirowane słynnym Bolerem Maurice’a Ravela. Najpierw jego echa pobrzmiewają w pojedynczych terkotach perkusji, które w ostatnich refrenach, a dokładnie od słów: „kwiaty, co Twój balkon zdobią”, przybierają na sile, siarczyście akompaniując tęsknym melodiom instrumentów smyczkowych i dętych. Kulminację stanowią melizmaty, czyli szerokie ozdobniki, oplatające końcowy, kilkakrotnie powtórzony wyraz „kocham”. Pełną niepokoju oprawę muzyczną często rozjaśniają łagodne motywy fortepianu. Już na początku, od wersu: „kolejny dzień zamyka bramy”, słychać charakterystyczną dla Włodzimierza Korcza motorykę jego muzyki. Zresztą, owa lekko postrzępiona, lecz niepozbawiona kantylenowego sznytu linia melodyczna imponuje szerokim ambitusem, a więc zakresem od najniższego do najwyższego dźwięku. W pełnej krasie ukazuje go refren, najpierw wykonywany mrocznie, z udziałem niskich częstotliwości, by na końcu główna melodia rozkwitła w wysokim rejestrze, dokładnie tzw. oktawę wyżej. Tekst Wojciecha Młynarskiego jest afirmacją życia, apoteozą nowych wyzwań, które czekają nas co dnia. Autor pisze o nich z pietyzmem, namaszczeniem, ale i nadzieją. Trudno nie poddać się tym wzniosłym frazom: „kocham jutro, z jego każdą obietnicą, z jego wielką tajemnicą”. Narrator realistycznie podchodzi także do marzeń, pisząc: „i chociaż rzadko się spełniają, to nie umniejsza mej miłości”. Cały ten tekst uważam za jeden z najpiękniejszych, na jaki się kiedykolwiek natknęłam, a w połączeniu z wybitną muzyką Włodzimierza Korcza, żarliwą ekspresją wykonawczą Michała Bajora oraz barwną orkiestracją z nawiązaniami do Ravela, sporządzoną przez Wojciecha Borkowskiego, otrzymujemy kompozycję nietuzinkową, obok której trudno przejść obojętnie.

Kolejny utwór doczekał się dwóch równoprawnych wykonań – Ireny Santor i Michała Bajora. Z racji tematyki niniejszego wpisu skupię się na tej drugiej interpretacji, która zasiliła wydany w 2002 roku album artysty – Twarze w lustrach. Piosenka nosi wymowny tytuł Twarze, twarze, a jej zjawiskowy tekst, napisany przez Jana Wołka, mówi o wdzięczności, jaką podmiot liryczny darzy bliskich sobie ludzi. „dzięki losie za to, żeś dał mi w darze twarze, twarze, te bliskie twarze”. Zachwyca też uniwersalne przesłanie: „im świat większy, tym bliższa bliskość”. Muzykę do opisywanej piosenki skomponował Wojciech Trzciński. Melodię zwrotek wyróżnia nostalgiczna zaduma, którą rozjaśnia pogodny refren. Łagodnie snującemu narrację głosowi wokalisty głównie towarzyszą krystalicznie czyste współbrzmienia fortepianu, od połowy pierwszej zwrotki ozdobione zamglonymi płaszczyznami smyczków, a nieco później też wyrazistym, perkusyjnym pulsem. Ogromnym kunsztem zachwyca mnie opadający, wokalny, skomplikowany wykonawczo skok o septymę małą, słyszalny podczas wielokrotnego powtarzania tytułowego wyrazu „twarze”.

Z nieskrywaną ekscytacją powracam do wytworności, wdzięku i szyku, reprezentowanych przez Włodzimierza Korcza oraz Wojciecha Młynarskiego. Wszystko za sprawą wzruszającej ballady, zatytułowanej Błogosławiona bądź każda pogodo. Rzeczona piosenka pierwotnie znalazła się na albumie z 2004 roku, zatytułowanym Za kulisami, ale w swojej analizie bazowałam na wersji, dostępnej we wszystkich serwisach streamingowych. Zasiliła ona dwupłytowe wydawnictwo kompilacyjne pod tytułem Od Kofty… do Korcza. Wzniosłe, ujmujące szczerością i pięknem słowa są pełną uczucia litanią do natury, zdobiącej swymi kolorami każdą porę roku. Litanijną formę eksponuje wielokrotnie powtarzany wyraz „błogosławiona”. Subtelne, natchnione fragmenty, przesiąknięte śpiewną melancholią półtonów, czyli najmniejszych odległości pomiędzy dźwiękami, a także dostojnością kwartowych skoków, słyszalne chociażby na samym początku i zainicjowane tytułowymi słowy, przeplatają się z odcinkami nieco bardziej udramatyzowanymi. Właśnie taki moment, obfitujący w motorykę powtarzanych dźwięków, rozpoczyna wers: „błogosławione bądźcie młode brzózki”. Podczas owych błyskotliwych odcinków wokalista może poszczycić się niezwykle precyzyjną dykcją. Oprócz pochwały różnobarwnej, pogodowej zmienności, drzew, jesiennego liścia, czy górskiego źródełka, Młynarski zgrabnie nawiązał do miasta, z którego pochodzi Michał Bajor: „a wokół było rodzinne Opole”. Śpiewną, płynącą niespiesznie, olśniewającą wykwintnością Korczowej melodyki partię wokalną, nabudowują półtonowe ornamenty, wykonane lekko i z gracją, na przykład w wyrazie „zmienna”. Akompaniament instrumentalny to głównie dźwięki fortepianu, gdzieniegdzie ubarwione melodiami gitary akustycznej, a także (najprawdopodobniej wygenerowanymi syntetycznie) malowniczymi smyczkami. Ostatnie wykonanie słowa „błogosławiona” cechuje głębia szybkiego rozwibrowania, wręcz zaryzykuję stwierdzenie, że słychać tu tremolo wokalne. Nastrojowość wzmaga końcowe mormorando, echem niosące w przestrzeń dźwięki wcześniejszej melodii.

Ostatni utwór, który w niniejszym tekście opiszę, już na poziomie tytułu – Nie zgadzam się, przepełnia rozgoryczenie i bunt. Co ciekawe, ta piosenka też doczekała się dwóch równoprawnych wykonań. Tekst do niej napisał specjalnie dla Michała Bajora jeden z moich ulubionych śpiewających aktorów – Jacek Bończyk, muzykę natomiast skomponował Hadrian Filip Tabęcki. Wspomniany autor słów bardzo często śpiewa ten utwór podczas swoich recitali. Obie interpretacje wielce sobie cenię i nie umiem powiedzieć, do której jest mi bliżej, ale w niniejszym tekście szerzej omówię wersję Michała Bajora. Znalazła się ona na wydanej w 2007 roku płycie Inna bajka. „Nigdy nie zgodzę się na głupie żarty losu” – podmiot liryczny ze smutkiem zaklina rzeczywistość, ponieważ bliska mu relacja miłosna powoli umiera. Jej reanimacja nie przynosi efektów, ale narrator nadal próbuje wskrzeszać ochłodzone uczucia: „nie zgadzam się na letniość Twą, naszą samotność we dwoje, słabość mą”. Muzycznie mamy tu do czynienia z trzema odcinkami, które później powtarzają się w takiej samej kolejności. Zmysłowość utworu podkreśla utrzymanie go w ognistym rytmie tanga. Domeną dynamicznych zwrotek jest nostalgia partii wokalnej, słyszalna w niepokojących półtonach, ale też rozległym skoku o sekstę małą, okalającym na przykład wyraz „zgodzę”. Wyróżnik akompaniamentu instrumentalnego stanowią burzliwe kaskady fortepianowych współbrzmień, jak również dźwięczne, lapidarne motywy kontrabasu. Motoryczny przedrefren, zainicjowany wersem: „bywa, że znikam bez śladu”, spowijają dźwięki akordeonu, a Michał Bajor (szczególnie podczas repetowania tej części po drugiej zwrotce) pozwala sobie na wokalną ekstrawagancję w postaci przyciemniania niektórych słów gardłową chrypką oraz częstego podkreślania głoski „r”. Melodię jeszcze silniej nabudowują piramidy mrocznych półtonów, często układające się w lapidarne, trzydźwiękowe motywy. Refren, którego początkowa melodia została kreatywnie zmieniona za drugim razem, zachwyca symetryczną śpiewnością, a trytonowy mrok swym grobowym nastrojem eksponuje słowa: „nasz dom”. Jaskrawość arystokratycznych, wydłużonych dźwięków otacza natomiast dojmujące wyrazy: „słabość mą”.

Michał Bajor to artysta, który urzeka mnie głębią przekazu, żarliwością gęstego, ziarnistego vibrata oraz natchnionym, śpiewnym legatem. Owo specyficzne rozedrganie może być oceniane negatywnie i traktowane jako maniera, dla mnie jednak stanowi kwintesencję stylu wykonawczego tego artysty. Przede wszystkim skupiłam się na jego mniej znanych piosenkach, by zachęcić Was do głębszego wniknięcia w ów rozległy dorobek. Choć powyżej zaprezentowałam niemal wyłącznie jego balladowe kolory, bohater moich dzisiejszych rozważań zdecydowanie nie stroni od piosenek o charakterze bardziej frywolnym i kabaretowym. Wówczas jeszcze pełniej ukazuje talent aktorski w połączeniu z (wręcz niespotykanym) dykcyjnym kunsztem. Jeśli zaś chodzi o sentymentalne oblicze wokalisty, słychać je nie tylko w naszych rodzimych melodiach, lecz także utworach włoskich i francuskich, które przybliża w niezwykle pięknych tłumaczeniach na język polski, sporządzonych m.in. przez Wojciecha Młynarskiego. Ciekawa jestem, co przyniesie przyszłość i jakimi wykonawczymi niuansami zaskoczy jeszcze swych entuzjastów Michał Bajor na kolejnych wydawnictwach z premierowym, autorskim materiałem.

TAGS
Agata Zakrzewska
Warszawa, PL

Muzyka jest moją największą pasją, gdyż żyję nią jako słuchaczka, ale też wokalistka, wykonując przede wszystkim piosenkę literacką i poezję śpiewaną z własnym akompaniamentem fortepianowym. Cenię piękne i mądre teksty, zwłaszcza Młynarskiego, Osieckiej czy Kofty.