Doznanie brzmieniowych detali
Niezmiernie mnie cieszy, iż współczesna muzyka rockowa żyje i ma się dobrze. Świadczy o tym wydany w 2020 roku album legendarnego, rzeszowskiego zespołu lat osiemdziesiątych – 1984.
Anonsowana przeze mnie płyta nosi tytuł Piękny jest świat i w warstwie tekstowej owa tytułowa puenta rzeczywiście ma swoje odzwierciedlenie. Autor wszystkich wspaniałych słów na tym albumie – gitarzysta i wokalista Piotr „Mizerny” Liszcz porusza tutaj bardzo szeroką problematykę egzystencjalną. Mimo wszelkich przeciwności wciąż płonie w nim ogień życia, a antidotum na apatię oraz melancholię dnia codziennego zawsze upatruje w miłości. We wszystkich tekstach zachwycają mnie również poetyckie odniesienia do sfery pozaziemskiej, czyli zarówno do aniołów, jak i kosmosu w postaci np. gwiazd, komety oraz planet.
Muzycznie, na recenzowanym albumie wręcz roi się od brzmieniowych detali. Przede wszystkim płytę klamrowo spajają metaliczne i zadumane dźwięki gitary akustycznej, które silnie dają o sobie znać w pierwszej i ostatniej piosence. Dodam, że utwory te łączy coś jeszcze, a mianowicie swego rodzaju nieuchwytna tajemniczość. Otwierająca płytę kompozycja Cierń (anioł bez oblicza) okraszona jest ascetycznym, mrocznym gitarowym riffem, a dynamikę budują w nim dźwięki gitary elektrycznej, na której wspaniale zagrał gościnnie Tomasz „Snake” Kamiński. Wspomniane przeze mnie zwieńczenie albumu, czyli Ogień (który we mnie płonie) to w warstwie literackiej blask życiowego spełnienia, pomimo wszechobecnego bólu, smutku i strachu. Dźwiękowo został tutaj z kolei odprawiony plemienny rytuał, polegający na chóralnym, kulminacyjnym powtarzaniu refrenu niczym mantra. Owo motoryczne zamknięcie płyty pozostawia słuchaczy w zawieszeniu, poczuciu nierozładowanego napięcia, sprawiającego, że do tej muzyki chce się powracać bez końca.
Mocną stroną wydawnictwa Piękny jest świat są zdecydowanie ballady. Pierwsza, na wskroś miłosna to Anioł (jedna z twoich gwiazd). Nieoczywisty, intrygujący, synkopowany rytm perkusji buduje całą dźwiękową narrację. Ponadto, płynne i melodyjne dźwięki gitary są tutaj zasługą Piotra Pawłowskiego i radziłabym Wam to nazwisko zapamiętać, gdyż napiszę o nim zdecydowanie więcej już niedługo w kontekście rockowo emocjonalnego projektu Bukovsky, a także kosmicznie kunsztownego zespołu Formy Planet. Wróćmy jednak do piosenki Anioły (jedna z twoich gwiazd), gdyż oprócz tajemniczego, melancholijnego i lekko zachrypniętego głosu Piotra „Mizernego” Liszcza słyszymy w nim eteryczną, kobiecą wokalizę na sylabie „na”. Zaśpiewała ją zjawiskowa wykonawczyni – Alma Bury, której klawiszowe partie również możemy usłyszeć na opisywanej płycie. Wokaliza w Aniołach… rozbrzmiewa po pierwszej zwrotce, a potem nagle znika, mimo że można się jej spodziewać w roli anielskiego przerywnika w dalszej części. Tymczasem zastępują ją gęste, gitarowe akordy oraz perliste, perkusyjne dzwoneczki. Oczekiwanie odbiorców zostaje zaspokojone dopiero w kulminacji, gdyż wokalistka dyskretnie zamyka utwór, przez chwilę nawet śpiewając bez towarzyszenia instrumentów, czyli a cappella. Alma Bury rozkwitła w jeszcze jednym, balladowym utworze, tym razem jako pełnoprawna solistka. Mam na myśli najbliższą mi kompozycję z albumu – Hipernowa to ja. Zachwycają mnie tutaj przede wszystkim wokalne ozdobniki w zwieńczeniach fraz oraz barwa głosu tej niezwykłej artystki – ciepła, jasna, przepełniona liryczną tęsknotą. Ogromnym brzmieniowym atutem opisywanej piosenki są moim zdaniem także flażolety gitary akustycznej, osiągane za pomocą specyficznego stłumiania strun. Wykonał je (jak zwykle z nienaganną precyzją) Piotr „Mizerny” Liszcz.
Pozostałe utwory, umieszczone na recenzowanej płycie, to z kolei eksplozja rockowej ekspresji. Piosenka Ostatni pilot wimany literacko odnosi odbiorców do hinduskich, starożytnych, latających maszyn, finezyjnie zilustrowanych za pomocą muzyki. Można tutaj bowiem wzbić się w kosmiczne przestworza dzięki płynnym, klawiszowym glissandom, czyli łagodnym prześlizgnięciom pomiędzy dźwiękami. Dodatkowo, kompozycja ta odznacza się zdecydowanym, gitarowym riffem, regularną i urokliwą linią melodyczną wokalu oraz nowofalowym, wręcz zgrzytliwym akompaniamentem syntezatorów. W kontraście do tej przeszywającej niczym sztylet dynamiki słychać jednak łagodność melodyjnych chórków Almy Bury. Odrobinę spokojniejszy nastrój towarzyszy utworowi Autostrady, którego partia wokalna zachwyca mnie szlachetnym, lekko swingującym rozedrganiem na końcu fraz. Szczególnie poruszającym momentem jest moim zdaniem krótki epizod, kiedy głos solisty rozbrzmiewa jedynie na tle barwnych i motorycznych uderzeń perkusji. Wspomnę jeszcze o piosence zatytułowanej prawie tak, jak płyta, czyli Piękny jest świat (nieznany czas). Tutaj znów, oprócz rockowego, tajemniczego głosu lidera zespołu, zachwyca mnie drugi, dyskretny wokal Almy Bury, niekonwencjonalnie, aczkolwiek bardzo ciekawie rozszczepiającej oddechem poszczególne frazy.
Album Piękny jest świat zespołu 1984 ma w sobie tyle brzmieniowych detali, że nie sposób ich wszystkich opisać. Polecam więc Wam wsłuchać się w te nietuzinkowe linie melodyczne, ascetyczne i mroczne gitarowe riffy, jak również partie syntezatorów, zachwycające zarówno płynnością, jak i nowofalową zgrzytliwością. Warto też zwrócić uwagę na wokalne kontrasty, gdyż z jednej strony rockową ekspresją charakterystycznego, niskiego głosu zachwyca mnie tutaj Piotr „Mizerny” Liszcz, z drugiej natomiast Alma Bury buduje nieziemski nastrój za pomocą subtelnych i aksamitnych dźwięków. Wszyscy instrumentaliści, nie tylko stale grający w zespole, lecz także tacy, którzy użyczyli gościnnie swych talentów, wykonali należące do nich partie z niebywałą precyzją, kunsztem i szlachetnością. Polecam także wsłuchać się w niezwykle barwną warstwę literacką całego albumu, gdyż mimo obecnych w niej mrocznych sfer życia, przyświeca tym słowom uniwersalna puenta, dająca radość i nadzieję. Jaka? Przecież niejednokrotnie ją przytoczyłam, ale nie zaszkodzi powtórzyć… Piękny jest świat!!!