Płyty

Doznanie baśniowej taneczności

8 września 2023
Dziś za sprawą kapsuły czasu przenieśmy się do 1984 roku, kiedy powstała niezwykle ciekawa rodzima płyta, często pomijana w dyskursie krytyczno-muzycznym. To Realia Zdzisławy Sośnickiej, gdzie natchniony, rodem z najpiękniejszych baśni głos wokalistki, otoczony jest żwawymi, tanecznymi rytmami.

Nie będzie z mojej strony przesadą, jeśli napiszę, że rozpoczęcie albumu Realia jest przebojowe i spektakularne. Stanowi je bowiem najbardziej znana piosenka na płycie, hymniczne Uczymy się żyć bez końca z muzyką twórcy urodziwych melodii – Wojciecha Trzcińskiego, do tekstu nieznanego wówczas szerszemu gronu odbiorców – Jacka Cygana. Ową dostojną kompozycję nabudowują zamglone płaszczyzny klawiszy, ostre warstwy gitary oraz przeszywające niczym sztylet, przesiąknięte wyrafinowanym swingiem motywy basu. Skoro wspomniałam o gitarze basowej, warto zaznaczyć, że na całym albumie odpowiada za jej dźwięki absolutnie znakomity muzyk – Mietek Jurecki. W opisywanej piosence głos Zdzisławy Sośnickiej brzmi nadzwyczaj charakternie, wręcz spłaszczanie samogłoski „o” oraz eksponowanie szorstkiego „r” trochę przywodzi mi na myśl Małgorzatę Ostrowską –jeden z najlepszych kobiecych rockowych wokali. Refren obfituje w przystępne, zwięzłe frazy, czasami urozmaicone lekkością barwnych ornamentów. Tekst z kolei opowiada o krętej drodze przez życie, pełnej wzlotów i upadków, czasem nawet emocjonalnych nawałnic. Rok za rokiem upływa, a wielu ludzi, mając na podorędziu jedynie „dwie obrączki, kilka wątków”, rusza w wir wydarzeń, stawiając im czoła. A Ciebie lubię ot tak – cóż za bezpretensjonalne wyznanie, będące jednocześnie tytułem kolejnej piosenki. Bajkowy głos wokalistki błyszczy tutaj w całej okazałości, zachwycając śpiewnym legatem i klarownością wysokich rejestrów. Klawisze kontynuują tę oniryczną aurę, brzmiąc dźwięcznie i malowniczo. Szczyptę ostrości wprowadza jedynie sekcja rytmiczna, szczególnie perkusja raczy nas ekspresyjnymi uderzeniami. Mistrz na wskroś słowiańskich melodii – Seweryn Krajewski ukazał swój kompozytorski kunszt w dwóch kolejnych utworach. Pierwszym jest melancholijna ballada, niepozbawiona jednak hałaśliwej pulsacji perkusji – Deszczowy wielbiciel. Liryczny smutek generują tu najmniejsze odległości pomiędzy dźwiękami, czyli półtony, m.in. na słowie „mówiłeś”. Niejednokrotnie w zwrotkach słychać też rozłożone akordy, choćby oplatające wyrazy: „budzą w nas”. Dodatkowo urzeka niezwykle zgrabne nawiązanie do innej polskiej piosenki, a mianowicie Deszczu w Cisnej Krystyny Prońko: „jeżeli deszcz, to może w Cisnej, lecz nie tu”. Akompaniament instrumentalny przesiąknięty jest słodyczą syntetycznych flecików, jak również szorstkimi poklaskiwaniami, wygenerowanymi elektronicznie. Jeśli ktoś jednak nie przepada za nostalgicznie mollowymi wyciskaczami łez Krajewskiego, których ja akurat jestem ogromną entuzjastką, w sukurs przychodzi jego druga kompozycja na Realiach – sielankowa Naga noc. Pogodna, zatem durowa, linia melodyczna płynie niespiesznie, a głos wokalistki wręcz zadziwia tak wieloma niskimi dźwiękami, wykonanymi precyzyjnie i ze szczyptą mroku. Odrobinę może razić nieco przesłodzona, iście hollywoodzka, smyczkowa orkiestracja, ale w mojej opinii znakomicie eksponuje ona rozmarzony nastrój całości. Od zawsze poruszały mnie piosenki, w których tekstach mowa o blaskach oraz cieniach życia artysty estradowego. Mamy ich trochę w rodzimej muzyce, pozwolę sobie podać kilka przykładów: Piosenki, z których się żyje, Skąd te łzy, (obie z repertuaru Alicji Majewskiej), Cały mój zgiełk Budki Suflera, czy Królowie życia Kombi. W ową problematykę wpisuje się też kompozycja Aleksandra Maliszewskiego z albumu Realia, do której słowa napisało dwóch autorów – Jacek Cygan i Andrzej Mogielnicki, zatytułowana Sceny z życia artystek. Dyskotekowy rytm tej piosenki jeszcze bardziej uwydatnia frywolność, a także dozę dystansu, z jaką wokalistka śpiewa o artystycznej egzystencji. „Złote dni, ślady łez” – przekonująco określa estradowe życie, pełne wzlotów i upadków. Bądź co bądź zwyciężają jednak pozytywne aspekty, o czym świadczy puenta: „gdy słucham braw, kocham, kocham świat”. Początkowo wokalistka śpiewa lekko deklamacyjnie, dając upust melodyjności dopiero w przebojowym refrenie. Co ciekawe, każdy z refrenów efektownie wieńczy wydłużony do granic możliwości wokalnych dźwięk, ozdobiony obcym dla zasadniczej tonacji akordem. Kulminacja należy natomiast do jaskrawej, przesiąkniętej niepohamowaną radością wokalizy.

Najbliższym mi utworem na recenzowanej płycie są tytułowe Realia. Autorem tekstu jest tu ponownie Jacek Cygan, natomiast muzykę skomponował erudyta z krwi i kości, któremu niestraszny eklektyzm dźwiękowych nurtów – Krzesimir Dębski. Całość zaczyna się tajemniczymi, rozłożonymi akordami gitary akustycznej, podbarwionymi z czasem ostrością syntetycznych płaszczyzn oraz bezprogowego basu. Podniosła metaliczność zasygnalizowanych instrumentów stanowi akompaniament względem początku pierwszej zwrotki. Chwilę później jednak do głosu dochodzi żywiołowy, dyskotekowy rytm, a oprócz masywnych, może czasem odrobinę zbyt natarczywych uderzeń perkusji, pierwszoplanową rolę odgrywają nasycone, szlachetne melodie basu, wykonywane tzw. klangiem. Tekst refrenu kształtuje szczera, chwytająca za serce niepewność, której nośnikiem są rozpaczliwe pytania. Pierwsze z nich: „co z nami, co ze mną”? rozjaśnia oprawa muzyczna, obfitująca w trzydźwiękowe, symetryczne, jakże śpiewne motywy. Ostatnie pytanie z kolei: „ile gwiazd, ile łez spadło między nas” wybrzmiewa jeszcze głębiej za sprawą jego melancholijnej szaty melodycznej. Wszechobecna taneczność znakomicie kontrastuje tu ze smutnym tekstem, gdzie górę bierze samotność, a w obojgu bohaterach owych fraz „kruszeją uczucia” i nie wiadomo, jaki dalszy ciąg będzie miała ich relacja. Podobną tematykę, ale już z perspektywy definitywnego końca związku, porusza rzewna kompozycja Andrzeja Korzyńskiego do słów Jonasza KoftyGram melodramat. Tęskny liryzm linii melodycznej nabudowują wszechobecne półtony, a krystalicznie czysty głos wokalistki kontrastuje z ostrymi dźwiękami sekcji rytmicznej. Przez cały utwór partia wokalna rozdzwania się przenikliwie, jedynie gwałtowny zwrot akcji słychać na końcu każdego refrenu, gdy natchniona, pełna smutku łagodność towarzyszy słowom: „dlatego wybacz miły, jeżeli coś nie tak”. Żywiołowości kolejnej piosenki, zatytułowanej Wiem, że jesteś lwem, trudno się nie poddać. Z linią melodyczną wokalu zawzięcie dialogują iście bluesowe, gitarowe warstwy. Gdzieniegdzie dają o sobie znać rozszalałe, efekciarskie improwizacje saksofonu. Tytułowe słowa, obecne w refrenie, kształtują z kolei powtarzane dźwięki, tworzące śpiewny, rozłożony akord. Uśmiecham się ponadto mimowolnie, gdy słyszę barwną grę słów: „miałeś być Bruce’em Lee, obrusem z lip”. Najdelikatniejszym utworem na całej płycie jest kompozycja Uspokój się. Pierwszoplanową rolę odgrywają w niej delikatne dźwięki fortepianu, towarzyszące rozmarzonemu głosowi wokalistki. Ów anielski nastrój zaostrzają przenikliwe motywy syntetycznego basu. Z czasem w rytmicznych ryzach utwór trzyma wyrazisty puls perkusji, a jeszcze jednym dowodem na dynamicznie rozwijającą się formę opisywanej piosenki jest nagłe podwyższenie tonacji, dzięki któremu wokal brzmi jeszcze płynniej i jaśniej. Tanecznym zwieńczeniem całego wydawnictwa jest utwór, zatytułowany Tańcz reggae, stanowiący zgrabny mariaż śpiewnego głosu Zdzisławy Sośnickiej z rytmicznymi, iście jamajskimi dźwiękami. Motyw przewodni należy tu do błyskotliwych, przystępnych, chóralnych wokaliz, a wiodąca melodia zachwyca symetrią oraz witalnością wykonawczą. W refrenie rozbłyskują tytułowe słowa, skwitowane hasłami: „żyj pod wiatr”, a następnie: „nie licz lat”. Melodię przywoływanego fragmentu często otacza siatka nietuzinkowych akordów. Wraz z przebiegiem utworu dają też osobie znać dźwięki saksofonu, brzmiące tak gładko i delikatnie, że przez długi czas myślałam, iż instrumentem, na którym zostały zagrane, są skrzypce. Spośród bonusów, dołączonych do reedycji Realiów, najbardziej przypadła mi do gustu kolejna kompozycja Andrzeja Korzyńskiego – Uwierz w siebie. Zwrotki zdobią dostojne, kwintowe skoki, a w refrenach nie brakuje kunsztownych półtonów. Akompaniament instrumentalny przepełnia głównie motoryka fortepianu, a elementem pastiszowości są z lekka wodewilowe współbrzmienia saksofonu.

Album Realia Zdzisławy Sośnickiej to zbiór melodyjnych piosenek, w dużej mierze przesiąkniętych taneczną rytmiką oraz syntetycznymi płaszczyznami klawiszy. Tego rodzaju brzmienie jest rzecz jasna znakiem czasów, w jakich owo wydawnictwo powstało, co nie zmienia faktu, że opisywana muzyka ujmuje świeżością, przejawiającą się w aranżacyjnym wyrafinowaniu. Głos wokalistki cechuje jasna barwa, natchniona baśniowość oraz delikatność, ale nie brakuje też bardziej ekspresyjnych, wręcz rokowych momentów, naznaczonych gardłową chrypką. Na Realiach swój tekściarski kunszt zaprezentowali na przykład Jonasz Kofta, a także Jacek Cygan. Nie należy też zapominać o szlachetnych melodiach tak znamienitych kompozytorów, jak Seweryn Krajewski, Krzesimir Dębski, Wojciech Trzciński, czy Andrzej Korzyński.

TAGS
Agata Zakrzewska
Warszawa, PL

Muzyka jest moją największą pasją, gdyż żyję nią jako słuchaczka, ale też wokalistka, wykonując przede wszystkim piosenkę literacką i poezję śpiewaną z własnym akompaniamentem fortepianowym. Cenię piękne i mądre teksty, zwłaszcza Młynarskiego, Osieckiej czy Kofty.