Doznanie barockowej wirtuozerii
Ostatnio tak bardzo pochłonęły mnie muzyczne nowości, że przestałam pisać o twórcach uznanych, których spuściznę śmiało można nazwać klasyką. Przed Wami prawdziwa, rockowa, wręcz barockowo-ornamentalna wirtuozeria, czyli zespół Deep Purple.
To już taka moja mała blogowa tradycja, że z przebogatego dorobku Deep Purple wybrałam pięć najbliższych mi utworów. Zacznę w sposób do bólu oczywisty, jednakże absolutnie nie mogę pominąć jednej z najwspanialszych rockowych ballad wszech czasów – Child in Time. Brzmieniowo, zachwyca mnie tu już sam początek, czyli melodyjne dźwięki organów Hammonda, w połączeniu z nastrojowymi szmerami perkusji, a konkretnie talerzy. Owe niewiarygodne, klawiszowe melodie, precyzyjnie wykreowane przez Jona Lorda, fascynują mnie swoim barokowym przepychem połączonym z tęskną subtelnością. Za niebywały dramatyzm tej kompozycji odpowiada ponadto wokalista – Ian Gillan, który najpierw śpiewa łagodnie, w pełni rozkwitając dopiero podczas imponujących, ekspresyjnych wokaliz w wysokim rejestrze. Tekstowo, dla mnie od zawsze jest to utwór o tym, jak często cienka bywa w człowieku granica pomiędzy dobrem a złem. Muszę jeszcze zdradzić pewną ciekawostkę. Otóż, klawiszowe, powracające motywy melodyczne Jona Lorda są na dobrą sprawę plagiatem, gdyż pochodzą z psychodelicznej kompozycji Bombay Calling zespołu It’s a Beautiful Day. W mojej opinii jednak jest to bardzo indywidualne przetworzenie zasłyszanej wcześniej melodii, o czym świadczy dynamiczny rozwój Child in Time, bogaty zarówno w liryczne, śpiewne fragmenty, jak i odcinki wirtuozowskie, w których tempo często narasta z niebywałą gwałtownością.
Zapraszam Was teraz na ekstremalną przejażdżkę autostradą, czyli znakomite otwarcie płyty Machine Head. Highway Star to piosenka pełna prawdziwej błyskotliwości instrumentalnej. Muzyczny rozpęd znakomicie koresponduje tu z tekstem, w którym podmiot liryczny w szaleńczym tempie przemierza kilometry, mknąc autostradą. Opisywaną kompozycję ozdabia ascetyczny, gitarowy riff, rozbrzmiewający nieco w opozycji do ekstremalnie hałaśliwej i gęstej melodii wokalnej Gillana, ponownie eksponującej żarliwe dźwięki w wysokim rejestrze. Trudno przejść również obojętnie obok gitarowo-klawiszowych pejzaży Ritchiego Blackmore’a oraz Jona Lorda. Gęstwina ornamentów rodem z twórczości Jana Sebastiana Bacha łączy się tutaj w niepowtarzalny sposób z melodyjną, zapierającą dech w piersiach emocjonalną delikatnością. W niektórych momentach gitara zachwyca także tęsknymi, dwugłosowymi melodiami, co potęguje efekt śpiewności. Pomimo ogromnej ilości wielowarstwowych motywów, nie ma tutaj mowy o efekciarstwie, gdyż jest to artyzm na najwyższym poziomie.
Tytułowy utwór z albumu Perfect Strangers posiada bardzo wielowymiarowy, poetycki tekst, inspirowany sagą Elryk autorstwa Michaela Moorcocka. Tym, co jednak szczególnie mnie porusza w tej kompozycji jest brzmienie. Począwszy od ostrych niczym sztylet, hardrockowych dźwięków organów Hammonda, utwór ten ma w sobie ogromną ekspresję. Słychać to chociażby w wielobarwnej partii wokalnej, w której najsilniej przykuwają moją uwagę płynne przejścia pomiędzy dźwiękami, czyli tzw. glissanda. Dostrzegam tu także wpadające w ucho, lekko orientalne, gitarowe motywy Blackmore’a. Dodatkowo, całość upiększa równomierny, perkusyjny puls, precyzyjnie utrzymujący opisywaną piosenkę w ryzach rytmicznych.
Pora na kolejny tytułowy utwór, tym razem ze wspaniałego albumu The Battle Ragers On. Trudno przejść tu obojętnie obok żarliwości wokalnego dwugłosu, który zachwyca mnie perfekcyjnym zsynchronizowaniem w najdrobniejszym szczególe. Dodatkowo, organy Hammonda podążają w opisywanym utworze za partią wokalną, grając mniej ornamentalnie, a bardziej akordowo. Blackmore ponownie kreuje piękne, orientalne pejzaże, a sekcja rytmiczna gra tajemniczo, ze szczyptą wojowniczości. Warto także zwrócić uwagę na samo zakończenie, czyli przeszywający do szpiku kości grzmot, imitujący bitewne strzały.
Zdecydowałam się na wymienienie ulubionych utworów Deep Purple w kolejności alfabetycznej po to, aby balladą rozpocząć i balladą zakończyć. Przed Wami prosta piosenka, być może uznawana za jedną z najbardziej ugrzecznionych w dorobku grupy – When a Blind Man Cries. Utwór ten nie znalazł się na żadnej oficjalnej płycie zespołu, stanowi jedynie stronę B singla Never Before z albumu Machine Head. W opisywanej kompozycji słychać moim zdaniem smutek i samotność opuszczonego człowieka, uwydatnioną dzięki dramatycznie rozedrganym spółgłoskom w partii wokalnej. Jeśli chodzi o warstwę instrumentalną, piosenkę tę ponownie (tak jak Child in Time) ozdabiają nastrojowe szmery perkusji. Najbardziej jednak ujmuje mnie partia gitary, w której roi się od bluesowej śpiewności. Potęguje ją charakterystyczne podciąganie strun zwane bendingiem. Gitarowe melodie często brzmią tutaj oszczędnie, gdyż kształtuje je wielokrotne powtarzanie pojedynczych dźwięków. Symbolizuje ono moim zdaniem jednostajną monotonię życia wyalienowanej jednostki, będącej podmiotem lirycznym tekstu utworu.
Hardrockowa ekspresja oraz barokowa ornamentyka dają razem barockową wirtuozerię. Właśnie tymi dwoma słowami można w mojej opinii scharakteryzować twórczość Deep Purple. W owej muzyce słychać wręcz symfoniczne bogactwo solówek rodem z muzyki Jana Sebastiana Bacha. Charakterystyczne brzmienie organów Hammonda Jona Lorda, gitary Ritchiego Blackmore’a, motorycznej sekcji rytmicznej oraz żarliwie ekspresyjnego, wysokiego głosu Iana Gillana tworzy po prostu dźwiękowy absolut. Opisywana muzyka zachwyca ponadto wyjątkową śpiewnością, która sprawia, że zespół Deep Purple ma w swym dorobku wiele melodyjnych przebojów, wciąż wartych odkrywania na nowo. Pięć utworów to tylko mój skromny i subiektywny ułamek wybitnej twórczości, bowiem jest jeszcze wiele piosenek, poruszających do głębi szlachetną melodyjnością oraz aranżacyjną innowacyjnością. Zachęcam tym samym Was wszystkich do dzielenia się swoimi ulubionymi kompozycjami tej grupy w komentarzach, gdyż klasyki rocka nigdy za wiele.