Płyty

Doznanie życia Polaków, utkanego z ptasich metafor

9 maja 2024
Nie będę owijać w bawełnę, moją dzisiejszą recenzję spowije gąszcz zachwytów. Rekomenduję Wam bowiem znakomitą, niezwykle oryginalną płytę utalentowanej wokalistki – Zuzy Wiśniewskiej, mogącej poszczycić się mnóstwem sukcesów na różnego rodzaju konkursach z nurtu piosenki literackiej oraz autorskiej. Ów drugi studyjny album w dorobku młodej wykonawczyni nosi przesiąknięty dźwięcznością, zagadkowy tytuł Ortolan! Jest to płyta koncepcyjna, na której uniwersalne, ptasie metafory obrazują zachowania ludzi, zamieszkujących nasz piękny kraj nad Wisłą. Pofruńmy zatem wspólnie do tego tajemniczego uniwersum, gdzie harmonie wokalne przeplatają się z dźwiękami gitary i ukulele.

Gdy po raz pierwszy usłyszałam kompozycje, które tworzy Zuza Wiśniewska, moja reakcja była raczej sceptyczna. Nie jestem szczególną entuzjastką ani brzmienia ukulele, ani używania loopera, czyli powszechnego w ostatnich latach narzędzia, służącego do nakładania na siebie wokalnych oraz instrumentalnych ścieżek i odtwarzania ich w warunkach koncertowych, przy jednoczesnym wykonywaniu na żywo choćby głównej linii melodycznej. Brzmi skomplikowanie, ale sprowadza się do muzycznej wielowarstwowości, której można znaleźć pod dostatkiem na płycie Ortolan! Co sprawiło, że zaakceptowałam tę przestrzenną gęstwinę dźwięków? Pomysł na jej kolorystyczną kreację i fakt, że nie czuję się rzeczonym przepychem ani trochę przytłoczona. Po zwięzłym wprowadzeniu pozwolę sobie przejść do konkretów i zaprosić na różnorodną stylistycznie wędrówkę, obejmującą 13 kompetentnie zaaranżowanych piosenek z niebanalnym przesłaniem.

Ortolan! zaczyna się przystępnym utworem, ozdobionym intrygującym, dźwiękonaśladowczym tytułem – Frrr, jednoznacznie kojarzącym się z ptasimi odgłosami. Oszczędny w środkach akompaniament kształtuje mantryczny, chropowaty beat. Na jego tle rozbrzmiewa kunszt wokalnych wielogłosów, często przełamanych świdrującym, onomatopeicznym wyrazem tytułowym. Melancholijna melodia oplata m.in. wielokrotnie repetowany wers: „siedzą ptaszki na murku i na gałęzi”. Z kolei inna fraza niejako definiuje recenzowane wydawnictwo, zachęcając do wytężenia swej wyobraźni: „to płyta o ptasim kraju, czysto fikcyjnej Landii”. Głos wokalistki urzeka nienachalną naturalnością i ciepłym przepływem ekspresyjnych, niskich rejestrów, upiększonych czasem zmysłową chrypką. Teatralność oraz precyzyjna dykcja to atrybuty kompozycji Wróble. Poirytowanie narratorki na ludzkie zachowania, takie jak hipokryzja, czy wścibstwo, zostało tu odzwierciedlone w tembrze głosu wokalistki, dynamicznym, kostropatym, lekko nosowym. Sprzyja mu eksponowanie głoski „r”, słyszalnej w naczelnym dla tytułowych wróbli odgłosie „ćwir” i rymującym się z nim wyrazie „świr”. Melodyjny refren kształtują śpiewne, wpadające w ucho motywy na słowach: „wróble wiedzą jak żyć”, a także „wróble wiedzą jak śnić”. Swoista nerwowość oprawy instrumentalnej jest natomiast zasługą ostrych motywów gitary elektrycznej, silnie korespondujących z energią rozedrganej linii melodycznej. Zakończenie piosenki to jednak tęskny liryzm, uwydatniony dzięki subtelności powtarzanego, rozłożonego akordu ukulele. Czy natknęliście się kiedyś na krzywdzący stereotyp, że gdy poeta/artysta nieszczęśliwy i głodny, jest bardziej płodny? Jeśli tak, poznajcie trzech poetów, zmęczonych egzystencją na tym łez padole. To bohaterowie naszpikowanej nawiązaniami do popu i reggae kompozycji Kruki. Przedstawieni powyżej sfrustrowani artyści rozpaczliwie poszukują weny, która (jak na złość) nie chce się zjawić. Zadumany głos solistki zaostrzają basowe dźwięki wokalu Mariusza Ozia Orzechowskiego, natomiast przestrzenną partię ukulele wzmacniają gitarowe płaszczyzny, wykreowane przez Michała Dykmana. Salonowa melodia obfituje w dostojne, kwartowe oraz kwintowe skoki, obecne na słowach: „poezja” i „stylistyka”. Za sprawą piosenki Pliszka obserwujemy szarą codzienność młodej, zagubionej dziewczyny, która zawładnięta silnym pragnieniem akceptacji i miłości, nagminnie topi swe smutki w alkoholu. Wokalno-instrumentalny akompaniament nabudowują mroczne, elektroniczne płaszczyzny wespół z ascetyczną melodią, eksploatującą iście perkusyjną sylabę „tum”. Wokalistka często pozwala sobie na melorecytację, ale też teatralne kontrasty pomiędzy niskimi a wysokimi rejestrami. Te drugie najsilniej dają o sobie znać podczas przenikliwych pojękiwań, tworzących rozłożony akord i oplatających wyrazy „z innym”. Zachwyca mnie ponadto częste podkreślanie głoski „sz” w szlagworcie: „pliszka od kieliszka”. Utwór wieńczy nośna wokaliza, śpiewna i przedzielana głośnymi oddechami, być może obrazującymi rozchwianie tytułowej bohaterki. Uporczywa rytmiczność jest wyróżnikiem kompozycji Kukułka, pełnej wielopłaszczyznowych harmonii wokalnych, statycznych odgłosów pstrykania palcami, jak również urokliwej repetytywności. Ta ostatnia objawia się w powtarzanej, niejednokrotnie rozjaśnionej gęstym pogłosem, sylabie „ku”, naczelnej dla tytułowego wyrazu. Swym wyszukaniem imponuje mi użycie takich słów, jak: „rewers” i „awers”, a lekkie zniecierpliwienie wyróżnia powtarzany zwrot: „nie łapiesz”.

Czas na szczyptę punk rocka w postaci dynamicznej, surowej kompozycji Ortolany. Uporczywy rytm perkusji, odgłosy ludzkich poklaskiwań i celowo wrzaskliwy głos wokalistki początkowo przenoszą nas na stadion, gdzie zapalczywi kibice walczą ze sobą, manifestując swe niepodważalne przekonania, nie dając dojść do głosu jakimkolwiek różnicom poglądów. Zupełnie niespodziewana zmiana nastroju następuje po wybrzmieniu pierwszej minuty utworu, gdy na front wysuwają się kostropate akordy gitary, a Zuza Wiśniewska intonuje wers: „w naszym kraju kwitną drzewa”. Swoiste rozjaśnienie melodyczne upiększa z kolei wyrazy: „ortolany, ortolany to”, a wytworne zwolnienie tempa domyka całość, przy akompaniamencie powtarzanych słów: „nie zło”. Inspiracją do stworzenia owego protest songu, błagającego, by przestać skakać sobie do gardeł i mówiącego o czyhających na nas niebezpieczeństwach, były ortolany, ptaki oskubywane z piór i przyrządzane w formie wykwintnych potraw. Choć ta praktyka nie jest legalna, w niektórych zakątkach Francji po dziś dzień spotykana. Opisywany utwór stanowi dla mnie mądry, wyrazisty komunikat, że dopóki mamy siłę w płucach, dopóty winniśmy walczyć z brakiem akceptacji wszelakich społecznych odmienności. Zupełnie nowy wiodący wokal zaskakuje wraz z nadejściem nastrojowej ballady Pisklak, gdyż malowniczą melodię wykonuje tu utytułowana, specjalizująca się w folkowej i jazzowej muzyce solistka – Karolina Lizer. Zuza Wiśniewska akompaniuje jej intymnie na ukulele. Warstwę instrumentalną ubarwiają gdzieniegdzie tajemnicze pomruki wokalne. Linia melodyczna płynie krystalicznie czystym strumieniem, a symetryczne, śpiewne motywy zdobią choćby słowa: „nauczyły wichry”. Tytułowy pisklak to metafora nowego życia, które nieprzerwanie brnie przez różnorodne koleiny, zmieniając kształt. Głos Karoliny Lizer odznacza się klarownym tembrem i wysublimowaniem swingującego, powolnego vibrata. Utwór Sowie opowieści porusza problematykę radzenia sobie z negatywnymi emocjami, bowiem ich nagromadzenie trwale rani serce i duszę. Moją uwagę przykuwa unikatowa archaizacja, obecna podczas wersu: „panna śliczną nie jest w nerwie”, a także urocze pomiałkiwania na końcowych słowach: „przyswój to sobie”. Metaliczny sznyt zapewniają współgrające ze sobą partie gitary oraz ukulele, głos wokalistki natomiast czasem impulsywnie krzyczy, ukazując obecny w tekście stan rozsierdzenia, to znów nagle łagodnieje, czarując śpiewnością. Wątek ćwierkających wróbli powraca w miniaturce Ćwir świr. Najpierw dociera do nas gęstwina kosmicznych sylab, podbita chóralnymi współbrzmieniami wokalnymi. Następnie solistka bawi się frazą: „nie odbija mi”, oryginalnie ją akcentując. Z czasem tekst odnosi się do wspomnień, które pozostają przeszłością, bowiem autorka jest już osobowościowo gdzie indziej. Na recenzowanej płycie odnalazłam prawdziwy, piękny w swej prostocie, piosenkowy brylant, zatytułowany Samotnik. Zuza Wiśniewska i Karolina Lizer zaśpiewały go w duecie, a ich ciepłe, witalne głosy rozbłysły tu wszystkimi kolorami tęczy przy akompaniamencie rozmarzonych motywów ukulele oraz chropowatych warkotów gitary elektrycznej. Jak sam tytuł wskazuje, tekst mówi o samotności jednostki. Narrator charakteryzuje siebie w rodzaju męskim oraz pierwszej osobie: „na tym drzewie siedzę sam, sam się dziwię, że czas wciąż mam, samoistnie sobie trwam”. Wykonawczynie często wymieniają się zwięzłymi epizodami, prowadząc ze sobą intrygujący, zamaszysty dialog. Z kolei w refrenie, którego linia melodyczna bazuje na pogodnych, motorycznie repetowanych, przepełnionych gracją dźwiękach, solistki niejednokrotnie współbrzmią w harmonii, prezentując kameralny, anielski, perfekcyjnie zestrojony dwugłos, z czasem ozdobiony kolejnymi ścieżkami wokalnymi. Ów fragment urzeka mnie też literackim wyrafinowaniem, szczególnie zawieszam ucho na frazach: „znów pęcznieją w głowie mej nadziei samosiejki, w samowarze strach się parzy w rytmie konopielki”. Wszystko to okalają proste akordy, ale właśnie dzięki nim melodia na długo po rozlegnięciu się ostatnich motywów, nie daje o sobie zapomnieć. Jakże świetliście brzmi również wieńczące utwór, efektowne solo gitary, z którego raz po raz wyłania się instrumentalny relikt linii melodycznej refrenu.

Uniwersalna opowieść o nieustannym pielęgnowaniu bliskiej relacji międzyludzkiej jest osią piosenki Dziubek. Roi się w niej od zwięzłych, symetrycznych motywów, a wokalistka znów zawadiacko moduluje głosem. Rytmicznością fascynuje wielokrotne powtarzanie w różnym szyku wyrazów: „nie mam złudzeń”. Kaskady półtonów, czyli najmniejszych odległości pomiędzy dźwiękami, zagrane na ukulele, swym uporczywym charakterem oraz tajemniczością przyciemniają wiodącą melodię wokalną. Często zamiatany pod dywan temat przemocy domowej nie bywa eksponowany w tekstach utworów, dlatego ważne, że ów palący problem został zasygnalizowany w zjawiskowej kompozycji Orzeł. Niezwykle trafnym pomysłem aranżacyjnym okazało się utkanie jej jedynie ze ścieżek wokalnych, rozbrzmiewających a cappella, tzn. bez towarzyszenia jakiegokolwiek instrumentu. Z onirycznych pomruków wynurza się melancholijna, chwytająca za serce linia melodyczna, pełna liryzmu, ale i wykwintności. Oplata ona choćby dramatyczne słowa początkowego fragmentu: „siniaki i śmiech, warga spuchnięta do krwi”. Z czasem tekst przeradza się w buntownicze okrzyki, na przykład: „nie będzie orzeł decydował, kim mam być”. Swoją drogą, sugestywnie prezentuje się tu ptak, obecny w naszym polskim godle, symbolizujący dyktaturę oprawcy. Chciałabym zwrócić też uwagę na ostatni wyraz „zło”, jakby w kontraście spowity pogodnym akordem, przypieczętowującym całość niczym raptowny rozbłysk nadziei. Zdaje się on niewerbalnie przekonywać, że jeśli tylko zechcemy, w każdej chwili jesteśmy w stanie zatrzymać błędne koło czynionych nam krzywd. Niechaj za sprawą epilogu płyty Ortolan! nakręci się spirala życzliwych uczuć. Nosi on wymowny tytuł Dobra symfonia. Nieskomplikowany rytm generują statyczne poklaskiwania, z kolei atrybutem podniosłości są salwy mrocznych pomruków. Wokalistka rozczula idealistycznymi słowy: „bo mamy w sobie dobra tyle, że często w sercach się nie mieści”, całość kwitując zapadającą w pamięć, żarliwą puentą: „bo to co ważne, już się dzieje, dobra symfonia w wielkim niebie”.

Album Ortolan! Zuzy Wiśniewskiej to płyta koncepcyjna, na której pod postaciami ptasich gatunków kryją się różnorodne cechy i zachowania ludzi. Kreatorka tekstów zawarła je w wyrafinowanych frazach, często z czułością, ale też zgryźliwością konstatujących rzeczywistość wokół nas. Muzycznie królują tu nowoczesne brzmienia, gdzie warstwy wygenerowane na looperze kontrastują z kameralnością aksamitnych dźwięków ukulele. Z kolei rockowy sznyt zawdzięczamy przesterowanym motywom gitary elektrycznej. Lekko zachrypnięty, niski alt wokalistki odznacza się przyjemną dla ucha barwą oraz teatralnymi, gwałtownymi przeskokami pomiędzy rejestrami, perfekcyjnie odzwierciedlającymi kalejdoskop emocji, którymi przesiąknięte są kunsztowne pod względem literackim frazy młodej, uzdolnionej autorki piosenek.

TAGS
Agata Zakrzewska
Warszawa, PL

Muzyka jest moją największą pasją, gdyż żyję nią jako słuchaczka, ale też wokalistka, wykonując przede wszystkim piosenkę literacką i poezję śpiewaną z własnym akompaniamentem fortepianowym. Cenię piękne i mądre teksty, zwłaszcza Młynarskiego, Osieckiej czy Kofty.