Doznanie lirycznej zadumy, namalowanej głębokim altem
Dziś przedstawiam dystyngowaną muzykę spod znaku szeroko pojętej piosenki literackiej. Oto nagrana w 2019 roku płyta uzdolnionej wokalistki, autorki tekstów i kompozytorki – Bogumiły Kucharczyk-Włodarek, zatytułowana niczym żarliwy okrzyk wprost z duszy – Nieś chwilo. Nie mogę się ostatnimi czasy uwolnić od tych śpiewnych melodii, podanych w kameralnym, wokalno-fortepianowym anturażu.
Z faktograficznego obowiązku wspomnę, że Bogumiła Kucharczyk-Włodarek dała się poznać szerszemu gronu odbiorców w jednej z edycji telewizyjnego programu The Voice Senior. Znacznie swobodniej jednak, niźli w wykonawstwie coverów, wokalistka czuje się, śpiewając własne, autorskie utwory. Dowodem na potwierdzenie mojej tezy są liczne nagrody, otrzymywane przez nią na wielu festiwalach, specjalizujących się w tzw. poezji śpiewanej i piosence autorskiej. Słowiańska głębia ciemnego altu wokalistki znakomicie współgra z mądrymi, życiowymi tekstami, melancholijnymi liniami melodycznymi oraz świetlistymi pejzażami fortepianu, które na recenzowanej płycie wykreował Cezary Mogielnicki. Album Nieś chwilo inicjuje tęskna ballada – Dzień się budzi. Minorowy nastrój generują żałobne, fortepianowe akordy i rozedrgane samogłoski, uwydatnione na końcu wokalnych fraz. W zwrotkach roi się od niskich rejestrów, zrównoważonych nieco wyższymi podczas melodyjnego refrenu od słów: „a we mnie wiatr”. Natchnioną statycznością ujmuje końcowe repetowanie wyrazów: „od nowa”. Moim ulubionym utworem na recenzowanym wydawnictwie jest afirmacja życia, zaklęta w powabnym walczyku, przestroga przed poddaniem się egzystencjalnemu pędowi, zatytułowana Marzeniom nie dajmy umierać. Nostalgiczne płaszczyzny fortepianu podążają za śpiewną linią melodyczną, pełną symetrycznych motywów oraz bliskich odległości pomiędzy dźwiękami. Przystępnością olśniewa też rytmiczne repetowanie niektórych fraz, m.in.: „jak ciało człowieka”. „Na skrzydłach motyli ulata nasz los, czy pełen, czy pusty jest trzos” – poetyckim, uniwersalnym przesłaniem konstatuje refren wokalistka. Niebywałą jaskrawością urzeka ponadto płynne glissando (prześlizgnięcie pomiędzy dźwiękami) na samogłosce „a”, w ostatniej zwrotce podczas słowa „inaczej”. Fortepianowe interludia przesiąknięte są intymnością, natomiast motywicznie obficie czerpią z wiodącej melodii nośnego refrenu. Identyczna tonacja oraz trójdzielna taneczność walczyka (choć tym razem żwawsza) cechuje kompozycję Głupie serce. To surrealistyczne próby podmiotu lirycznego przemówienia wyrywnemu, rozmarzonemu, romantycznemu sercu do rozumu, które chciałoby czasem wyfrunąć w przestworza, jak ten ptak z klatki. Zwrócę tu uwagę na literacki kunszt pięknych w swej prostocie, niezwykle oryginalnie rymujących się słów: „siedź” i „sieć”. Na samym końcu z kolei wokalistka dyskretnym parlandem otoczyła wyrecytowaną z namysłem frazę: „nie jesteś złotą rybką”, wysyłając ją w świat jako wielowymiarowy pytajnik. Zadziwia mnie, że można burzliwą, wartką narrację zbudować zaledwie na czterodźwiękowym, wznoszącym motywie. Taki zabieg kompozytorski ma miejsce w ascetycznej wyrazowo piosence Nalej jeszcze. Owa mroczna melodia zagęszcza się dopiero wespół z błagalnymi frazami od słów: „jak uleczyć moją duszę”. Szczyptę celtyckiego sentymentalizmu odnalazłam w piosence Powiedz wietrze, gdzie natchniona melodia rozbrzmiewa na tle katarynkowych warstw klawiszy. Akompaniament fortepianowy ulega zagęszczeniu, eksponując rozłożone akordy, gdy wokalistka dynamicznie kreuje przystępną melodię na słowach: „a ty gnasz”. Chwilę później zaskakuje orientalnymi ozdobnikami, słyszalnymi podczas oryginalnej zbitki słów „ja” oraz „i”.
Niewątpliwie ważnym punktem albumu jest skryta pod numerem siódmym kompozycja, w której zawiera się tytuł recenzowanego wydawnictwa – Modlitwa szczęśliwych (Nieś chwilo). Początkowe, elegijne warstwy fortepianu wzorcowo antycypują barwne odcienie melodyczne, spowijające poszczególne części piosenki. Ekspresyjne zwrotki mają w sobie drapieżny żar, przełamany dopiero na końcu baśniową frazą: „a teraz za Cyganami bym szła”, zwieńczoną na wskroś cygańskim półtonem, czyli najmniejszą odległością pomiędzy dźwiękami. W dobie kruchości życia ogromnym wzruszeniem napawa mnie delikatny refren: „nieś chwilo, nieś chwilo mnie, gdzie chcesz, dopóki czas łaskawy jest”. Ostatnie dźwięki powyższych wersów również układają się w mroczny, pełen niepokoju, ale i swojskiego ciepła półton. To co było stanowi emocjonalną balladę, której tekst opowiada o patowych sytuacjach, niemalże bez wyjścia. Podmiot liryczny nie poddaje się jednak owym bolesnym, zasnuwającym rzeczywistość cieniom, rozpaczliwie szukając światełka w tunelu i kierując szarżę pytań do losu: „dokąd iść, po nadzieję, po okruch, choć błysk”. Melodia olśniewa motywiczną symetrią, wytwornością półtonów, a także lekkością zwięzłych ozdobników, otaczających poszczególne słowa. Podczas lapidarnych przerywników instrumentalnych, fortepianowy akompaniament dyskretnym echem intonuje melodię refrenu. Tęsknotę i czułość, zroszone deszczowymi kroplami, perfekcyjnie ilustruje kompozycja Gdy wczoraj padał deszcz. Domknięcia wielu fraz rozjaśnia pogodny akord, kontrastujący z wszechobecną melancholią. Gęsty przepływ solowej partii wzmaga słyszalna gdzieniegdzie wokaliza na sylabie „la”. Poetycka wykwintność w najczystszej postaci objawia się podczas uczuciowego wersu: „odżyłeś znów melodią”. Za sprawą epilogu recenzowanej płyty – Zapomnij tęsknoto, miękko lądujemy w gorliwych objęciach tytułowego stanu emocjonalnego, symbolizującego palące pragnienie odnalezienia miłosnego uczucia. Ornamentalna partia fortepianu początkowo oparta jest na gęstych, rozłożonych akordach. Oszczędne w środkach motywy wokalne wielokrotnie eksploatują powtarzane dźwięki, to znów majestatycznie kroczą w kierunku opadającym. Teatralna gracja cechuje poszatkowane melodie, układające się w barwne wokalizy. Zupełnie niespodziewane rozjaśnienie, odzwierciedlone za pomocą zmiany tonacji ze smutnej (mollowej) na wesołą (durową) ma miejsce od zaklinających bezdenną samotność, ożywczych słów: „zatrzymam się trochę, by poznać te oczy”. Na przestrzeni owych płynących niespiesznie pięciu minut rozgrywa się cały kalejdoskop różnorodnych emocji, tkwiących w ryzach ognistej, klawiszowej podniosłości.
Album Nieś chwilo Bogumiły Kucharczyk-Włodarek to zadumane, liryczne piosenki, zaklęte w intymnym, choć momentami też burzliwym, akompaniamencie fortepianowym. Egzystencjalne rozterki są tu niejednokrotnie smagane wiatrem, jak również podlane deszczem, a zatem zjawiska atmosferyczne zdają się determinować ich przebieg. Niestety studyjne wersje zrecenzowanych przeze mnie w niniejszym wpisie piosenek nie są dostępne w sieci, ale niektóre z nich można usłyszeć w nagraniach koncertowych, okraszone dodatkowo kunsztowną, osobistą konferansjerką samej autorki. Trzymam kciuki za dalsze poczynania zaanonsowanej wokalistki, której głęboki alt nie tylko potrafi otulić swym aksamitnym ciepłem, lecz także zachwycić efektownością witalnych porywów ekspresji.