Płyty

Doznanie przystępnych, rockowych piosenek z Duszą

6 stycznia 2023
Kiedy podsumowywałam w swej głowie 2022 rok, nie mogłam pominąć milczeniem znakomitej płyty projektu Darek Dusza i Demony. Zapraszam więc Was dziś na mój subiektywny przelot przez najbliższe mi momenty tego albumu.

Mimo iż już kilkakrotnie na moim blogu pisałam o Darku Duszy, niewtajemniczonym przypomnę, że znany jest on choćby jako filar zespołu Śmierć Kliniczna, a także autor tekstów m.in. dla grupy Dżem oraz Ireneusza Dudka. Wraz z zaprzyjaźnionymi muzykami, pod szyldem Darek Dusza i Demony wydał on kilka miesięcy temu płytę zatytułowaną Karykatury. To 12 ekspresyjnych, pod względem przekazu komunikatywnych piosenek, w których tekstach anonsowany autor zgryźliwie punktuje wady otaczającej nas rzeczywistości.

Album otwiera mój absolutny faworyt, czyli kompozycja Naokoło. Mogłabym rozpisywać się na temat masywnych uderzeń perkusji, iście bluesowych warstw gitary, czy mięsiście mrocznego basu, za który odpowiada znakomity muzyk – Mateusz Trybulec. Skoncentruję się jednak tym razem na melodii wokalnej Pauliny Palecznej, a konkretnie na wykonywaniu przez nią tytułowego słowa. Czasem ubrane jest ono w muzyczną szatę powtarzanych dźwięków, to znów oplata je opadający motyw. Niejednokrotnie wyeksponowane zostają początkowe sylaby owego wyrazu (ze szczególnym uwzględnieniem pierwszej samogłoski „o”), czasem natomiast podkreślane są ostatnie. Warto bacznie obserwować, jak słowo „naokoło” jest tutaj wykwintnie kreowane przez wokalistkę. Wszechobecne zawoalowanie świata moim zdaniem najsilniej odzwierciedla szlagwort: „nigdy prosto – naokoło”. Z kolei gitarowe solo Darka Duszy kształtują ostre, niepokojące półtony, czyli najmniejsze odległości pomiędzy dźwiękami. Muzyczną sieczkę, która zalewa nas niestety zewsząd coraz częściej, boleśnie opisuje utwór Buraczana muzyka. Autor nawet trafnie przydzielił jej stylistyczne ramy: „disco z pola, rock z obory, blues ze słomy”. W sferze dźwiękowej klaksonową ostrością zachwyca saksofon, a celowe, rytmiczne zająknięcia w słowie „buraczana” stanowią moim zdaniem znakomity środek ekspresji. W swoistym krzyku rozpaczy, zatytułowanym Mentalny bajzel, świat jawi się jako szereg nieprawdopodobnych wręcz paradoksów. Czynią je niekompetentni ludzie, zabierający głos w sprawach, o których nie mają pojęcia. W opozycji do wrzaskliwych fragmentów (na czele z teatralnie wykrzyczanymi tytułowymi wyrazami w refrenie) niepowtarzalnym blaskiem lśni tu śpiewny przedrefren od słów: „gdy nie wiesz nic”. Ów kontrast to w mojej opinii najbardziej emocjonalny fragment recenzowanego albumu. Budulcem piosenki Muzeum figur wioskowych jest ostry, ekspresyjnie rockowy riff gitary. Słuchając natomiast wzorcowo czystego, jaskrawego wokalu Pauliny Palecznej, nie mogę się zgodzić z zasłyszanymi gdzieniegdzie porównaniami go do mrocznego, charakternego, czasem gardłowo zachrypniętego głosu Kory. Może śladowe ilości owego podobieństwa słychać we wzorcowej dykcji obu wokalistek, ale dla mnie głos Pauliny Palecznej brzmi bardzo oryginalnie. Zachwyca wykonawczą precyzją i krystaliczną jasnością dźwięków w wysokim rejestrze. Znów moją uwagę przykuł tutaj kontrast pomiędzy rockową hałaśliwością a subtelnym liryzmem od wersu: „jak skra na niebie”. Już po pierwszym przesłuchaniu bezwzględnego, ale przede wszystkim przebojowego utworu Polska masakra urzekły mnie przesiąknięte tajemniczością kaskady półtonów, obecne w refrenie. Z kolei w zwrotkach na końcu symetrycznych fraz melodia często mrocznie opada. W tnącym niczym piła mechaniczna tekście znalazło się jednak miejsce na optymistyczną iskierkę nadziei od słów: „a może kiedyś nam się uda”. Najbardziej tajemniczą piosenką jest ta, która w tytule zawiera trzy przysłówki, generujące chłodne emocje – Zimno, ciemno, martwo. Ponurą atmosferę słychać niemal w każdym dźwięku. W szczególności pojawia się ona za sprawą szorstkich motywów saksofonu. W czarnej sukni tańczy tu spersonifikowana śmierć, a tytułowe słowa oparte są na motorycznie powtarzanych dźwiękach. Ogromną uczuciowością ujmuje obecna w tekście tęsknota za ludźmi, którzy zmarli oraz smutna refleksja, że być może wcale niczego nie ma za tęczowym mostem.

Na szczególną uwagę zasługuje niewiarygodna plastyczność piosenki Dziad. Dzięki masywnym uderzeniom perkusji oraz szorstkim, gitarowym płaszczyznom, nietrudno jest oczami wyobraźni dostrzec bohatera warstwy lirycznej opisywanego utworu – tryskającego jadem i zgorzkniałego dziada. Tytułowe Karykatury zasiliła szczypta orientalizmu, bowiem już we wstępie pojawiają się dźwięki, które swą egzotyką przywodzą na myśl instrumenty etniczne. Szczególnie melodia zwrotek obezwładnia śpiewnością, natomiast tekst dąży do smutnej puenty, że wszystko, co nadgryzł ząb czasu rdzewieje, stając się rzeczonymi karykaturami. Kompozycja Zniszczyciel pełna jest przenikliwych, gitarowych motywów w wysokim rejestrze. Na końcu niektórych wokalnych fraz pojawiają się z kolei rozłożyste ozdobniki, które w terminologii muzycznej określane są mianem melizmatów. Trudne dykcyjnie zbitki wyrazów „sobota, sabotaż” zaśpiewane w szybkim tempie, imponują niebywałą precyzją wykonawczą. Najbardziej kunsztowny pod względem literackim jest moim zdaniem drugi najmocniejszy utwór na albumie, czyli Testament. Powtarzający się fragment: „jedni do piekła, inni do nieba, a my ateiści do Mendelejewa” wręcz przewierca umysł na wylot. Ponadto w warstwie literackiej mowa o tym, co tak naprawdę może pozostać żywe po naszej śmierci. Autor przywołuje tu garść pierwiastków, z których się składamy oraz wszelkiej maści akty twórcze. Dekadencką poetykę okrasza bardzo przebojowa, śpiewna melodia. W piosence Liber alism najbardziej urzekł mnie ostatni refren, kunsztownie wykonany a cappella, czyli bez towarzyszenia instrumentów. Rozbrzmiewa on aż do całkowitego wyciszenia. Płytę zamyka utwór Nowa dyskoteka, bodaj najbardziej elektroniczny z powodu początkowego nagromadzenia tego typu współbrzmień. Rychło jednak ustępują one miejsca stricte rockowej ekspresji. Melodyjny refren upiększają idealnie zestrojone wielogłosy wokalne, a w niektórych momentach przenikliwe zgrzyty generuje saksofon. Piosenka wycisza się gwałtownie, definitywnie wieńcząc całe wydawnictwo.

Album Karykatury formacji Darek Dusza i Demony to zestaw przystępnych utworów, przesiąkniętych przebojową melodyjnością i rockową ekspresją. Biorąc pod uwagę zbieżność nazwiska lidera grupy z rzeczownikiem pospolitym, można napisać, że są to teksty z duszą, pełne ironicznych, ale również jakże wrażliwych komentarzy autora względem egzystencjalnych bolączek ludzkości. Jeśli malkontencko, drodzy czytelnicy, wieszczycie śmierć współczesnej muzyki rockowej, po prostu posłuchajcie tego albumu, a wówczas Wasze proroctwa obrócą się w proch.

TAGS
Agata Zakrzewska
Warszawa, PL

Muzyka jest moją największą pasją, gdyż żyję nią jako słuchaczka, ale też wokalistka, wykonując przede wszystkim piosenkę literacką i poezję śpiewaną z własnym akompaniamentem fortepianowym. Cenię piękne i mądre teksty, zwłaszcza Młynarskiego, Osieckiej czy Kofty.