Płyty

Doznanie spektakularnego renesansu

30 września 2022
Drugie życie piosenki Running Up That Hill z repertuaru Kate Bush w postaci niedawnego umieszczenia jej na ścieżce dźwiękowej serialu Stranger Things, przysporzyło tej znakomitej wokalistce zupełnie nowych odbiorców. Ów renesans w pewnym sensie dotknął także i mnie, bo choć od wielu lat znam płytę Hounds Of Love, z której pochodzi wspomniana kompozycja, to jednak w ostatnich miesiącach stała mi się ona jeszcze bliższa. Zabieram więc Was dzisiaj w podróż po piątym studyjnym albumie Kate Bush, pełnym aksamitnej płynności oraz magicznej melodyjności.

Rozpoczęcie płyty Hounds Of Love to zaanonsowana przed momentem piosenka Running Up That Hill (A Deal With God), przeżywająca ostatnio drugą młodość na listach przebojów. W tekście mowa o surrealistycznym podpisaniu porozumienia z Bogiem, dzięki któremu dwoje bliskich sobie ludzi mogłoby zamienić się płciami po to, żeby lepiej zrozumieć targające nimi emocje. Muzycznie fascynują już początkowe uderzenia automatu perkusyjnego, gdzieniegdzie wsparte hałaśliwymi stukotami żywych bębnów. Ponadto znakiem rozpoznawczym są tu klawiszowe melodie, których brzmienie cechuje zgrzytliwość. Za owe dźwięki odpowiada jeden z pierwszych cyfrowych samplerów o nazwie fairlight. W zwrotkach poszatkowaną linię melodyczną Kate Bush trzymają często w ryzach okrzyki: „yeah yeah yo”. Przebojowy refren ogniście rozbłyskuje od słów: „and if I only could”, a w akompaniamencie słychać choćby perliste terkoty bałałajki. Nowa myśl muzyczna porusza melodyjnością od wersu: „c’mon, baby”, natomiast w ostatnich refrenach subtelnym ciepłem zachwyca śpiewna fraza: „with no problems”. Utwór tytułowy stanowi próbę ucieczki przed stanem zakochania, który został tu porównany do pościgu psów gończych. Rzeczona gonitwa słyszalna jest w muzyce za sprawą żwawego pulsu perkusji oraz skandowanych wokaliz chórku. Głos Kate Bush zachwyca żarliwą ekspresją, jednak tym, co porusza mnie tutaj najbardziej, jako tropicielkę symfonicznych brzmień w muzyce rozrywkowej, są dźwięki wiolonczeli – ostre, drapieżne, zagrane wręcz na rockową modłę. Stosunkowo niewiele mogę napisać o utworze Big Sky, który jest dla mnie jednym ze słabszych punktów recenzowanej płyty. Niełatwą wykonawczo melodię wokalną gdzieniegdzie żarliwie dubluje instrument klawiszowy, a w partii chórku słychać namiastkę folkowej egzotyki, która jeszcze silniej dotrze do nas w innych kompozycjach. Dla odmiany teraz przyszedł czas na jedną z moich ulubionych piosenek. To ballada podszyta grozą, zatytułowana Mother Stands For Comfort. Wokalistka wcieliła się tutaj w postać mordercy, nadmiernie wykorzystującego miłość swojej matki. Tytułowa matka ma świadomość zbrodni, jakiej dopuścił się jej syn, ale bez względu na wszystko pragnie roztoczyć nad nim parasol ochronny. Od strony muzycznej swoisty chłód generują uderzenia automatu perkusyjnego oraz pełne grozy odgłosy tłuczonego szkła. Ponadto cały utwór obfituje w kunsztowne, szorstkie dźwięki bezprogowego basu, na którym zagrał znakomity niemiecki muzyk – Eberhard Weber. W opozycji do wspomnianej ostrości oniryczną magię powodują tęskne dźwięki wokalu oraz fortepianu – obie te partie wykreowała Kate Bush. Szczególnie porusza mnie nagła zmiana melodii w drugiej zwrotce, gdzie królują motorycznie powtarzane dźwięki. Ma to miejsce od słów: „make me do this”. Z kolei partię wokalną w refrenie dyskretnie dublują jaskrawe fleciki w wysokim rejestrze. Niepokój wzmagają też przenikliwe skowyty chórku na sylabie „au”. Jeśli zostałabym przyparta do muru i musiała wybrać nie tylko najbliższą mi piosenkę z płyty Hounds Of Love, lecz także z całego dorobku Kate Bush, mój wybór padłby na Cloudbusting. Tak się złożyło, że przed dwoma laty pisałam Wam nieco więcej na temat tego utworu. Wspominałam wówczas o intrygującej genezie jego tekstu, który jest pięknym opisem więzi ojca z synem, a sielska idylla łączy się tutaj z tęsknotą za chwilami, które minęły bezpowrotnie. Teraz więc chciałabym bardziej skoncentrować się na stricte muzycznych walorach owej kompozycji. Wokalistka prowadzi natchnioną, krystalicznie czystą melodię, którą przez większość piosenki upiększają majestatyczne smyczkowe płaszczyzny. Zaanonsowane instrumenty brzmią tu jednak trochę nienaturalnie. Poruszył tę kwestię kilka miesięcy temu w pewnym podcaście znakomity muzyczny analityk – Michał Hoffmann. Zauważył, że są one raczej robotą maszyny, a dokładniej sampli, zatem nie zagrali tutaj autentyczni muzycy. Jest jednak drobny wyjątek od tej reguły, mianowicie we fragmencie od słów: „on top of the world” słychać płaczliwą, rozedrganą melodię prawdziwych skrzypiec. Co ciekawe, we wkładce do płyty widnieje informacja, że w opisywanej piosence wokalistce towarzyszy zespół o nazwie Medicci Sextet, ale mimo usilnych starań nie mogłam nigdzie znaleźć informacji o muzykach, wchodzących w skład takiego kolektywu. Odnośnie do Cloudbusting wspomnę jeszcze tylko o dostojnych, marszowych uderzeniach perkusji, które gwałtownie nasilają się w ekstatycznej kulminacji utworu.

Album Hounds Of Love to tak naprawdę dwie części. Pierwszą stanowi pięć piosenek opisanych przeze mnie w poprzednim akapicie. Druga część z kolei to jeden długi utwór, czyli tzw. suita – kompozycja złożona ze skontrastowanych odcinków, ale spójna narracyjnie choćby za sprawą wspólnego motywu przewodniego. Tutaj mamy do czynienia ze suitą, zatytułowaną Ninth Wave, a więc w tłumaczeniu na polski – Dziewiąta fala. Pomimo jednego tytułu dla wszystkich siedmiu piosenek, każda z nich posiada dodatkowo swój własny, odrębny tytuł. Zaanonsowana suita opowiada o dziewczynie, która całą noc spędziła w wodzie. Rozpoczęciem tej historii jest liryczna miniaturka – And Dream Of Sheep. Melodia wytwornie rozbłyskuje na pierwszych słowach, w których akurat mowa o świetle: „little light”. Z kolei podczas śpiewania tytułowych wyrazów, w głosie wokalistki pojawia się melancholia oraz emocjonalne rozedrganie. Akompaniament instrumentalny kształtuje fortepianowa motoryka, a wraz z przebiegiem utworu do głosu dochodzą delikatne dźwięki egzotycznego instrumentu o nazwie bouzouki, jak również jaskrawe, piskliwe gwizdki. Warto też wspomnieć o matowym, żeńskim głosie, odmiennym od wokalu Kate Bush, który w pewnej chwili wypowiada słowa: „come here with me now”. Przyznam, że od razu mam ochotę za owym kojącym głosem podążyć. Under Ice to chłód lodu, uwydatniony dzięki złowrogim, motorycznie powtarzanym płaszczyznom klawiszy, które często dubluje zmultiplikowany głos wokalistki. Nie tylko jednak bezwzględne zimno cechuje opisywany utwór, gdyż momentami śpiewna melodia Kate Bush obezwładnia aksamitnym ciepłem. Ową miniaturkę domyka przeraźliwy wokalny okrzyk, a atmosfera grozy kontynuowana jest w kolejnej piosence, zatytułowanej Waking The Witch. Brzmieniową aurę wzbogaca tu szereg głosów, które najczęściej recytują wezwanie do natychmiastowego obudzenia się, a więc słowa: „wake up”. Nagle nastrój ulega zmianie i słychać pojedyncze wyrazy w wykonaniu Kate Bush. Trudno je jednak zrozumieć, bo brzmią, jakby były maszynowo przetworzone. Jednoznacznie przywodzą mi one na myśl rozpaczliwe wybudzanie się z sennego koszmaru. Z czasem partia wokalna fascynuje łagodną śpiewnością, a uroczyste dzwony powodują patetyczną podniosłość. Kolejne ogniwo suity, czyli piosenkę Watching You Without Me rozpoczynają miarowe uderzenia perkusji i obsesyjna melodia klawiszy. Odrobiny pikanterii dodają tu syntetyczne dźwięki kontrabasu. Wokal Kate Bush czasem czaruje zmysłowością, to znów króluje w nim maszynowa robotyczność. Szczypta celtyckiej etniczności przychodzi wraz z kompozycją Jig Of Life, w której zresztą wzięli udział autentyczni muzycy z Irlandii. W tekście bohaterkę całej suity odwiedza głos z przyszłości, dający jej nadzieję na lepszy czas. Egzotyczny klimat nabudowują zamaszyste motywy skrzypiec, gdzieniegdzie dochodzą także do głosu śpiewne ornamenty fletu. W melodii wokalnej dominują powtarzane dźwięki, słyszalne podczas eksploatowania sylaby „na” oraz wyrazu „no”. Mniej więcej w połowie utworu możemy rozkoszować się niespodziewaną zmianą rytmu, ale gdy wybrzmi wokalny szept Kate Bush na słowach: „I put this moment here”, nagle powraca znajomy rytm, który kształtował utwór od samego początku. Kluczową rolę odgrywa tu też męski głos, odpowiadający za recytację, która kończy opisywaną kompozycję. Hello Earth to zjawiskowa ballada, będąca afirmacją Matki Ziemi. Po kosmicznych odgłosach, imitujących szukanie właściwej częstotliwości na starych radioodbiornikach, schodzimy nomen omen na ziemię, bowiem wokalistka wykrzykuje tytułowe słowa. Z kolei w wyrazach: „look at it go” ujmuje mnie jaskrawość wysokiego rejestru wokalu Kate Bush. We fragmencie, który rozpoczynają natomiast słowa: „I get out of my car”, doszukałam się motywicznego pokrewieństwa z melodią refrenu kompozycji Running Up That Hill. Moją uwagę najbardziej jednak przykuwa tu fragment oryginalnej pieśni gruzińskiej, zatytułowanej Zinskaro. Został on niezwykle umiejętnie wpleciony w narrację Hello Earth, a w dodatku wykonał go autentyczny chór muzyków. Jako ciekawostkę dopowiem, że ta sama pieśń kilka lat wcześniej zasiliła ścieżkę dźwiękową filmu Nosferatu wampir w reżyserii Wernera Herzoga. Aranżacyjny przepych wraz z przebiegiem utworu kontynuują zgrzytliwie brzmiące dudy oraz jaskrawe smyczki, a w definitywnym zwieńczeniu pojawiają się dyskretne gwizdki. Na ich tle wokalistka recytuje kilka słów najpierw w języku niemieckim, a następnie po angielsku. Zwiewność porannej mgły można poczuć dzięki epilogowi płyty Hounds Of Love, zatytułowanemu The Morning Fog. Pogodną melodię tej zwięzłej kompozycji otaczają przede wszystkim łagodne motywy klawiszy. W owej krótkiej, ale treściwej piosence dostrzegam witalność i ogromną radość życia, a także chwilę wytchnienia po utworach pełnych napięcia i żaru emocjonalnego, o których pisałam wcześniej.

Nagły renesans największego przeboju z albumu Hounds Of Love Kate Bush, pozwolił mi głębiej wniknąć w nietuzinkową warstwę muzyczną oraz niebanalne teksty, zawarte na tej płycie. Nie można również pominąć milczeniem spójnej narracji suity Ninth Wave, która zaczyna się łagodnie i sielsko, by z czasem zahipnotyzować niepokojem i chłodem. Następnie doznajemy afirmacji ziemi, by na końcu odetchnąć pełną piersią i w witalnym zachwycie dać się ponieść porannej mgle. Dopowiem też, że najbliższe mi piosenki na recenzowanym albumie, czyli Cloudbusting oraz Mother Stands For Comfort cały czas ujmują mnie nowatorstwem brzmieniowych walorów, a przecież od wydania Hounds Of Love minęło już 37 lat. Choć w pierwszym kontakcie jest to płyta trudna z racji swej wielowątkowości, ów oniryczny świat Kate Bush wart jest poznawania, nawet jeśli mamy do czynienia z długotrwałym procesem powolnego zgłębiania tych absolutnie wyjątkowych dwunastu kompozycji.

TAGS
Agata Zakrzewska
Warszawa, PL

Muzyka jest moją największą pasją, gdyż żyję nią jako słuchaczka, ale też wokalistka, wykonując przede wszystkim piosenkę literacką i poezję śpiewaną z własnym akompaniamentem fortepianowym. Cenię piękne i mądre teksty, zwłaszcza Młynarskiego, Osieckiej czy Kofty.